Ciekawe jak to jest że rano pamiętamy sny, za chwilę ich zapominamy i później znowu sobie przypominamy
W drugim z moich snów znowu toczyła się jakaś wojna... no i znowu wszystko działo się w moim domu. Dokładnie na najwyższym piętrze w sypialni rodziców. Z jednej strony stałem ja i paru jakichś moich kolesiów, wszyscy ubrani w mundurki wojskowe, po drugiej stronie pokoju stał jakiś ruski oficer wojskowy (poznałem że to rusek po jego akcencie). Na łóżkach były tylko białe prześcieradła, na nich leżały trzy stare pistolety, z których tylko jeden nadawał się do strzelania. Ogólnie wyglądało to tak, że jeden z nas miał wybrać jakiś pistolet i wycelować w łeb tego ruska, jeśli trafiło się na ten strzelający pistolet - wiadomo, rusek martwy, wszyscy wolni. Jeśli natomiast wybrało się niedziałający pistolet...
Kolesie wybrali mnie, abym wziął któryś z pistoletów. Tak więc wybrałem jeden, celuję w głowę ruska - nie wystrzelił... widząc to "kompani" schowali się czym prędzej za szafę, rusek zaczął się śmiać, ja próbowałem jakoś uciec ale niestety potknąłem się o coś, a ów Skurwieluszka poczęstował mnie kulką w łeb...
Po chwili obudziłem się.