Pandemonium pisze:Co wy na to? Classic ghost story huh?
Hmm...więc ino sprawdźmy. Shall we?
1. Anglia. Mroczna, deszczowa, mglista.
Score!
2. Stare zamczysko w mrocznej, deszczowej, mglistej Anglii.
Score!
3. Samobójstwo damy w mrocznym, deszczowym, mglistym lesie w mrocznej, deszczowej, mglistej Anglii.
Score! Score! Score!
Podsumowując - tak. W zupełności jest to 'classic ghost story'.
Takie opowieści nie biorą się znikąd. A jestem przekonany, że grubo ponad połowa znanych opowieści o duchach pochodzi właśnie z Wysp. Może jest to spowodowane klimatem? Może ogromną wręcz historią? Wiadomo, że na przykład Miami, miasto dwustuletnie z hakiem, słoneczne i radosne nie jest dobrym domem dla wszelkiej maści duchów w łańcuchach. Tak samo jak historia chociażby Kuby Rozpruwacza nie mogła być pochodzenia innego, aniżeli właśnie wyspiarskiego. Bo czy można sobie wyobrazić tajemniczego jegomościa w długim płaszczu, wychodzącego z cienia, żeby długim na kilkanaście centymetrów nożem wybebeszyć parę prostytutek, na przykład w Teksasie? Albo Los Angeles? Albo Sydney?
Tak samo z duchami. Owszem, historia białej damy z Sussex jest nad wyraz interesująca, zważywszy na wszystko, z czym zetknęli się poszukiwacze przygód, miejscowi, przyjezdni, właściciele etc.
Tylko czy nie jest to w pewnym stopniu 'zareklamowane'? Czy nie dajemy się zwieść efektom podświadomości? Wszak w starym, mrocznym zamczysku musi się coś dziać, prawda?
Ale z drugiej strony - coś musi być na rzeczy. Historie nie biorą się znikąd, a zafałszowania prędzej czy później wychodzą na jaw. Biała dama z Sussex jest bez wątpienia czymś interesującym. I szczerze powiem, że wiele bym zrobił, żeby spędzić noc w takim miejscu. Ot tak, żeby doświadczyć na własnej skórze tego 'czegoś'.