- najbardziej na świecie lubisz swoją kanapę i puszkę piwa przed telewizorem;
- Twoja dociekliwość nie wykracza poza buszowanie po Internecie (skądinąd bardzo przydatnym źródle informacji);
- masz 165 dni zaległego wolnego, terminy Cię gonią, a słowa takie jak "urlop", "przerwa w pracy" etc. znasz tylko z doświadczenia... innych ludzi;
- masz 100 dni wakacji przed sobą, które zamierzasz przeznaczyć na wylegiwanie się na plaży i/lub clubbing oraz podrywanie lasek;
- masz żonę/męża, dzieci, etc. i nie chcesz lub nie możesz ich zostawić na dłużej, niż kilka dni lub tygodni...
Nade wszystko jednak nie czytaj tego ogłoszenia jeśli nie interesuje Cię wszystko to, co tajemnicze, niezwykłe, zagadkowe, nie z tej ziemi, dziwne, niezidentyfikowane - wszystko to, co tzw. "trzeźwo myślący" i "dojrzali" ludzie mogą uznać za dziecinadę, głupotę, stratę czasu itp.
Jeśli zaś uważasz, że nie zaliczasz się do żadnej z powyższych grup, tym lepiej. Proponuję Ci bowiem
ZE WSZECH MIAR DZIWACZNĄ WYPRAWĘ DO MIEJSCA, O KTÓRYM ZAPOMNIAŁ CZAS.
Cóż to za miejsce, gdzie się znajduje?
Otóż jest to jedno z określeń Wysp Salomona, kraju, znajdującego się w archipelagu wysp o tej samej nazwie, na południowy wschód od Australii, pomiędzy Papuą-Nową Gwineą a Vanuatu.
Nie bez powodu określenie to pokutuje wśród badaczy, podróżników i innych osób, które miały okazję spędzenia w tym pięknym lecz tajemniczym kraju pewnego czasu. O ile bowiem do (najczęściej) nadbrzeżnych miejscowości - miast, miasteczek, wiosek i osad - coraz częściej i śmielej wkracza zachodnia cywilizacja, o tyle ludzie zamieszkujący interior w dużej mierze zachowali wierzenia, tradycje, obyczaje, języki i sposób życia zgodny z tym, jaki kultywowali ich przodkowie, a przed nimi - przodkowie ich przodków. Żyją także wśród nietkniętej, bujnej roślinności, takiej samej jak stulecia temu. Jeszcze 80-100 lat temu część z plemion Melanezji - w tym także Salomończycy - byli łowcami głów i parali się kanibalizmem wierząc, że w ten sposób mądrość i witalna energia spożytego wroga - mana - przejdzie na nich samych.
Mówią o tym - i nie tylko o tym - pradawne opowieści, przekazywane z pokolenia na pokolenie.
I to właśnie śladami opowieści chciałbym zorganizować wyprawę. Wszakże nie jakichś, czy jakichkolwiek opowieści. Interesują mnie - i to w zupełnie dosłownym znaczeniu tego porzekadła - "opowieści dziwnej treści"...
Wśród wielu różnych historii snutych przez miejscowych mieszkańców - klasyfikowanych przez badaczy, etnografów (a także sceptyków) jako li tylko podania, mity, legendy - są bowiem i takie, które mogą rodzić podejrzenia, że w "miejscu, o którym zapomniał czas" dzieje się o wiele więcej, niż mogłoby się z pozoru wydawać.
Zamiast szczegółowo rozpisywać się o co mi dokładnie chodzi, zapraszam na moją stronę o Wyspach Salomona. Przeczytajcie ją uważnie, nie spiesząc się...
***ciach***
Proponuję Ci, czytelniku, udział w przygodzie życia. Jedno tylko bowiem można o zachodzących na Wyspach Salomona zjawiskach powiedzieć z całą pewnością: albo istnieją i zachodzą naprawdę, albo nie. Jeśli rzeczywiście mają miejsce - czymkolwiek są owe miejsca, istoty i zjawiska - i jeśli istnienie choćby jednego z nich udałoby się potwierdzić - czy nie zmieniłoby to całego sposobu postrzegania otaczającego nas świata? Jeśli natomiast nie udałoby się znaleźć nic - czyż brak dowodu jest dowodem braku? I czyż pobyt na krańcach świata, wśród tak odmiennych kultur, klimatów, obyczajów, przeniesionych żywcem sprzed dziesięcio- i stuleci, sam w sobie nie stanowi niewiarygodnej przygody?
Poszukuję osób, którym niestraszna jest wilgoć upałów, które mają za nic krokodyle, rekiny, skolopendry, pająki i jadowite węże, wspinaczkę po wąskich, śliskich i stromych zboczach w dżungli (albo - co jeszcze gorsze - schodzenie po takich ścieżkach). Szukam osób, które gotowe są przebywać w dżungli i w tropikach przez długie dni, tygodnie, a nawet miesiące w spartańskich nieraz warunkach. Szukam ludzi, którzy z jednej strony potrafią uszanować dla nas nieraz kompletnie egzotyczne i niezrozumiałe obyczaje - oraz wszechobecne tabu - a z drugiej znieść nieustanne nagabywania miejscowych o pieniądze, przedmioty i inne podarki. Szukam ludzi, którym niestraszne jest oddanie swego potu, krwi i łez dla sprawy, która dla większości osób jest absurdalna, beznadziejna i dziecinna... Szukam ludzi, którzy (u)wierzą...
Poszukuję podróżników, badaczy nieznanego, ludzi, którzy wiedzą, że jeszcze nie wszystko zostało poznane. Szukam lekarzy, filmowców, lingwistów, osób, które zawodowo lub amatorsko zajmują się archeologią, kryptozoologów, studentów - wszystkich zainteresowanych.
Nie jestem także Rothschildem czy innym Rockefellerem, nie liczcie więc, że zasponsoruję Wam całość czy choćby część wyjazdu. Szczerze mówiąc, sam ciężko zbieram pieniądze na wyjazd i liczę na podobny wkład innych.
Ze swej strony nie mogę zaoferować nic prócz satysfakcji, popularności, a może nawet sławy w przypadku powodzenia wyprawy albo szyderstwo i niesławę ze strony sceptyków i oficjalnej nauki w przypadku porażki (za porażkę uważam jedynie brak znalezienia dowodów na istnienie którejś z poszukiwanych rzeczy, stanowiących cel misji, nie zaś wypadki losowe lub "opór materii").
Wszystkie informacje dotyczące wyprawy, czasu trwania, terminów etc. - znajdziecie na mojej stronie ***ciach***.
No i co, czy znajdzie się choć JEDNA zainteresowana osoba? Choć jeden mężczyzna (lub kobieta), nie bojący/a się wyzwań i trudów? Choć jeden człowiek, którego wola i chęć POZNANIA są tak wielkie, że gotów jest zaryzykować?
Jeśli choć wstępnie jesteś zainteresowany/a, lub znasz kogoś, kto mógłby być, pisz pod wskazany na stronie adres.
Pozdrawiam
Wojtek
![]() Autor tego posta otrzymał upomnienie od moderatora. Szczegóły: Powtarzanie tego samego posta w trzech różnych działach |