Dzis po szkole dyskutowalem z moja babcia na temat ksiedzow,kosciola,cudow itp...W sumie to co w tym dziale poruszane jest.Przypomnialo mi się pewne zdarzenie sprzed 3 lat (wlasciwie to 3,5).Zaznaczam ze to bylo w dzien pierwszej rocznicy smierci Jana Pawla II,i wieczorem lezalem w lozku,a babcia siedziala z boku na materacu,i rozmawialismy o szkole,i jej wpsomnieniach z mlodosci itp...Na komodzie mala swieczka się palila ktora zapalilem z okazji dnia (ktorego juz wczesniej zaznaczylem),i rozmawialismy,rozmawialismy...Babcia w pewnym momencie spojrzala na zegarek,21:33,powiedziala.Za 4 minuty bedzie minie dokladnie rok od smierci naszego papierza.Zaczela mi o nim opowiadac,jak zbieral ludzi przed pontyfikatem,jak w sumie zyl przed jego pontyfikatem,ze byl aktorem itp...O 21:37 (wtedy nie wiedzialem ze to juz ta godzina jest) zauwarzylem,ze cos jakby dmuchnelo w swieczke,odrazu powiadomilem o tym babcie.Spojrzala na zegarek,21:37,mowi.Zaznaczam ze wtedy nawet się nieinteresowalem takimi tematami jak paranormalnosc itp...Ale poczulem cos niewiarygodnego,jakas niewyjasnialna obecnosc,wtedy się babci spytalem "czujesz to co ja?" powiedziala "jakas obecnosc",automatycznie/podswiadomie czulem jakby samoochrone siebie,jakies blogie uczucie,w kazdym razie bardoz przyjemne,ustalo ono po malu po kilku minutach.
Pamietam kazdy szczegol do dzis,ale gdy komus to mowilem,nikt mi nie wierzyl,albo brali mnie za wariata,ze mam schizofrenie,paranoje,objawienia,ze dmuchnalem na swieczke itp...
Ale nikt nie zaprzeczy temu co na wlasne ocyz zobaczylem (ten faktyczny dmuch ktory zgasil swiece) i nikt nie bedzie wmawial czegos czego się nie stalo.Swieczka byla na drugim koncu pokoju,wiec zwykle dmuchniecie odrazu wykuczone.
Co myslicie o tym?Jakas boza obecnosc?Zapraszam do dyskusji
