
W czasach świetności górnicze Bodie liczyło 10 tys. mieszkańców i słyneło z najpodlejszej whisky, płynącej strumieniami w 30 saloonach. Mówiono, że każda noc w Bodie dostaje haracz, jedno ludzkie życie.O Bodie opustoszałym od lat 40. XX wieku, krążyły opowieści nawiązujące do wielkiego pożaru z 1932 roku. Ocalała wtedy tylko dziesiąta część domów. Chodziły słuchy, że miejsce jest przeklęte. Podobno w jednym z pustych domów znaleziono panieński pamiętnik, a wnim zapis: "Żegnaj Boże, jadę do Bodie".
W czasie kiedy zdarzyła się ta historia, przy bramie Bodie nie sprzedawano jeszcze biletów. W latach 50. było już wyludnione, stanowiło bezpłatną atrakcję dla poszukiwaczy mocnych wrażeń.
Jack i Megan Morganowie właśnie się pobrali. Kupili starego grata i w ramach podróży poślubnej toczyli się bez pośpiechu autostradą stanową. Nagle Jack zjechał w bok drogą nr 270. Nie zrobił tego przypadkiem. Niespodziankę dla żony obmyślił wcześniej. Noc spędzona w upiornym wyludnionym miasteczku o fatalnej sławie miała być sprawdzianem zaufabua do męża.Megan bała się wszystkiego, od myszy po King Konga z komiksów. Kiedy jechali nocą, wypatrywała psychopatycznych autostopowiczów z siekierą w plecaku.
Kiedy wjeżdżali do Bodie, mijając pokrzywioną tabliczkę szarpaną przez wiatr, słońce stało wysoko. Miasto wyglądało na opuszczone w panice. Przy wejściach do domów walały się puste cebrzyki, plecione krzesła, drewniane klocki, lalka o pękniętej na pół porcelanowej twarzy. Nowożeńcy chodzili wzdłuż budynków stojących przy ulicach porośniętych mizerną trawą. Na stacji benzynowej stał wrak samochodu. Weszli do któregoś z domów, potem zwiedzali następny. W sypialni, do której prowadziły zasnute pajęczyną schody, zobaczyli rzeźbione małżeńskie łoże. Wszystko zdawał się toczyć po myśli Jacka.
Megan zgodziła się przenocować w sypialni o ścianach pokrytych pożółkłą tapetą, ale pod warunkiem, że latarka pozostanie zapalona. Jack szybko zatrzasnął okiennice, bo okazało się, że wychodzą na ogród z nagrobkiem. Zrobiło się ciemno. Rozłożyli koce na krzypiących deskach i zajęli się tym, co zwykli robić nowożeńcy. Po kilku godzinach sielanką nabrała jednak mrocznych odcieni. Zegarek Jacka zatrzymał się o drugiej w nocy, latarka ćmiła resztką mocy wyczerpanych baterii. Zgasła w momencie, kiedy Megan dostała pierwszego tej nocy ataku paniki. Drugi atak nastąpił, kiedy samochód zarzęził, zachichotał upiornie i odmówił posłuszeństwa. Trzeci, kiedy siedząc wewnątrz wozu i czekając na brzaska, poszuli się osaczeni przez mroczne moce. Kilka godzin dłużyło się w nieskończoność. Wreszcie wzeszło słońce, a samochód... zapalił bez problemu, by mogli opuścić Bodie.

Artykuł pochodzi z gazety: Tajemnice Świata(Nr 18; 5-6 maja 2007)
http://www.bodie.com/
Artykuł napisany smiesznym językiem, bo ma on trafić do przeciętnego czytelnika, bo niewiem jak was, ale mnie troche kłuje w oczy te "mroczne moce"
