Spock pisze:Czy artysta tworzący coraz doskonalsze dzieła jest z tego powodu nieszczęśliwy ? Czy dążenie do perfekcji niesie ze soba udrękę ? Nie - jesli nie ma w tym jakiegoś przymusu. Pozwala to zaspokajać (nie zaspokoić - zaspokoić raz na zawszę się nie da) potrzeby: uznania, samorealizacji i bezpieczeństwa. To zupełnie co innego niż pracoholizm, natręctwa czy ciągła konsumpcja komercyjnej papki.
Bo w końcu dążenie do nirvany, medytacja, poszukiwanie spokoju - wszystko co oferuje buddyzm - to też jest jakaś droga.
Artysta tworzący coraz doskonalsze dzieła (co to znaczy coraz doskonalsze? przeciez wszystko jest relatynwe) nie jest Szczesliwy.
IMHO sa dwa rodzaje szczescia:
1. Szczesliwostki zwiazane z zaspokojeniem swoich potrzeb. Sa nietrwale i nie przynoszą prawdziwego nieuwarunkowanego niczym Szczescia.
2. Szczescie zwiazane z osiagnieciem stanu naturalnego, niedualnego, gdy wszystkie "potrzeby" jawia się nam jak to czym sa naprawde - majakami i iluzjami, programami zaszczepionymi przez spoleczenstwo. Ten rodzaj szczescia jest nieuwarunkowany.
Oczywiscie ze buddyzm jest droga, techniki i medytacje sa droga, stosowanie odpowiednich symboli i systemow jest droga, ale z ostatecznego punktu widzenia wszystko to porzucamy, gdyz widzimy to takze jako iluzje. Uzywamy umyslu zeby go przekroczyc.