"na poczatku bylo slowo, slowo bylo u boga i bogiem bylo slowo... przez nie wszystko się stalo, a bez niego nic się nie stalo, co się stalo..." - jakos tak to szlo, chyba ( bo z mojej kurzej pamiecie to pisze, a on zawodna bywa )Santoryn pisze:Racja, słowa są strasznie ograniczone,
skoro slowo jest ograniczone, a dzieki slowu powstal swiat i nasza rzeczywistosc, to ja się nie dziwie, ze my tacy ograniczni jestesmy
temat Bog, a magia zostal juz poruszony w temacie wicca (odsylam zainteresowanych)
po mimo tych wszystkich slow "nie pozwolisz zyc czarownicy" i innych, ktore mozna znalezc w pismie swietym, to i tak jednak praktykuje magie, pozostajac (zagubiona) chrzescijanka...
moje przekonanie o slusznosci swych dzialan biore z przekonania, ze bog powierzyl nam ziemie... a ziemia, to przeciez nie tylko swiat materialny... to rowniez manifestacja sil natury, z ktorych pomocy i mocy korzystam, kiedy zachodzi taka potrzeba, podczas swoich praktyk magicznych.
"nie bedziesz mial bogow codzych przedemna" no i się zgadza... bo ja nie wielbie zywiolow, tylko mysle o nich z szacunkiem i prosze czasami o wsparcie. czy jak prosze jakiegos czlowieka o pomoc, to to grzech...? czemu wiec zwierze, roslina, kamien, czy ogien mialy by byc gorsze... to, ze cos nie nazywa się "czlowiek", nie oznacza, ze nie powinnam tego szanowac. najpiekniejsza postawa (chrzescijanska) takiego postepowania byl sw. frnciszek z asyzu.
niektorzy inteligeci twierdza, ze to "szatanstwo", ze zamiast zawierzyc bogu, to igra się z jego moca, "naciaga się go" i "zmusza do dzialania wedle naszej woli". idjotyzm... ci, ktorzy tak mowia, musza miec na prawde za nic moc najwuzszego! jaki kretyn sadzi, ze wole i moc boza mozna wykozystywac i naginac?! bezsens. a to, ze nie zwierzam... zawierzam i owszem. ale....
slyszeliscie przypowiesc o talentach?
dla mnei moja wiedza jest darem od boga. jej powiedanie - szczesliwym zbiegiem okolicznosci. wiara, jaka obdarzam boga, pozwala mi wykozystac moce nie zauwazalne dla przecietnego czlowieka. jeden jest genialnym informatykiem, inny ma doskonala pamiec, kolejny moze rozwiazac kazde zadanie matematyczne. wykozysuja swoje "talenty" dane do boga i zyja dzieki temu lepiej. biora swoje zycie we wlasne rece. czy to oznacza, ze dzialaja w brew bogu, bo nie potrafia mu zawierzyc?? oni potrafia to co wymienilam, ja umiem wykozystywac sily przyrody.
staram się nikomu nie wyzadzac krzywdy (wypadki się zdarzaja, ale kazdy bladzi) nauczylam się juz prosic najwyzszego o wsparcie i pomoc (zeby wszystko się udalo, zeby bylo dobrze, zeby mi się udalo), ale tez prosze go, zeby mial nad moimi dzialaniami piecze, tak, ze jak by moje dzialania mialy komus zrobic krzywde/zmanipulowac kogos, to zeby mi pomogl i zeby cos takiego mi nie wyszlo, bo nie chce robic nikomu krzywdy.
uf... no i znowu si rozgadalam...