Tajemnicze spotkanie w parku – przypadek czy coś więcej?

Bardziej niż nieprawdopobobne, niemożliwe, niewiarygodne... i nie pasujące do pozostałych kategorii.
Awatar użytkownika
Varenicki
Nowa Krew
Nowa Krew
Posty: 1
Rejestracja: 2025-06-30, 21:27

Tajemnicze spotkanie w parku – przypadek czy coś więcej?

Post autor: Varenicki »

Witam Serdecznie!
Na prośbę mojego przyjaciela - krótko wydarzyła się sytuacja, która sama mnie zdziwiła jak i zaniepokoiła do tego stopnia, ze opiszę ją na forum. Być może komuś przydarzyło się coś podobnego
Dodam, że sytuacja wydarzyła się na południu naszego kraju
--------------

W niedzielę spotkała mnie dość osobliwa sytuacja, która do dziś chodzi mi po głowie. Może ktoś z Was miał podobne doświadczenia albo potrafi to jakoś zinterpretować.
Siedziałem z partnerką na ławce w parku. Nagle podszedł do nas nieznajomy mężczyzna z psem — dużym, pięknym samojedem. Pies bardzo ciągnął w naszym kierunku, co, jak sam właściciel przyznał, było dla niego zaskoczeniem.
Zaczęliśmy rozmawiać — głównie o psie, ale szybko temat zszedł na jego byłe partnerki. Opowiadał o pierwszej kobiecie, a potem o drugiej, dla której – jak powiedział – oddałby życie, podobnie jak dla jej dzieci. Wspomniał też, że nie o każdej byłej mówi się źle. Jego sposób mówienia był nietypowy, jakby dwuznaczna. Partnerka opisują ją również jako dziwną i psychologiczną grę aby mnie "wyczuć"
Po chwili odszedł i usiadł na ławce kilka metrów dalej. Po kilku minutach wstał i znów skierował się w naszą stronę. Gdy nas mijał, zatrzymał się i zapytał niespodziewanie:
– „Czy ktoś z was jest Lwem?”
Odpowiedziałem, że tak — jestem zodiakalnym Lwem. Zapytałem, skąd wiedział. Odpowiedział tylko:
– „Nie wiem. Po prostu to czułem.”
Następnie pokazał mi swoją lewą rękę, a na niej miał męską bransoletę z głową lwa. Powiedział, że chce mi ją dać. Odruchowo odmówiłem, nie chciałem brać czyjejś rzeczy. Wtedy poprosił, żebym sam spróbował ją odpiąć — nie udało się. Ku mojemu zaskoczeniu, rozerwał ją własnymi rękoma i położył obok mnie na ławce.
– „Zawieś go sobie na szyi” – powiedział spokojnie.
Po tym odszedł w tym samym kierunku, z którego przyszedł. I tyle — zniknął z pola widzenia.
Nie wiem, kim był, nie wyglądał na osobę „dziwną” w klasycznym sensie. Cała sytuacja miała w sobie coś... dziwnie znaczącego, jakby nie była przypadkiem. Może to tylko zbieg okoliczności, ale może coś więcej?
Ciekaw jestem, jak Wy to widzicie.

Wróć do „Niewyjaśnione zjawiska”