![Pytanie :?:](./images/smiles/icon_question.gif)
Mianowicie... Lato , ciepełko, a ja sobie siedziałam u mnie na podwórku przed garażem przy ławeczce i robiłam sobie coś na laptopie. Za chwile przyszła moja przyjaciołka, ale za chwile się zwinęła, bo jak to ona ujęła, że idzie po "pocztówki" do kosy (czyli do znajomego, a mówiąc pocztówki miała na myśli marihuanę, bo owy kosa to miejscowy dealer). i poszła. Potem dalej na laptopie sobie pykałam i zaczeły mi guziki od klawiatury odpadać za chwilę patrzę bratowa i tata lecą zobaczyć do kurnika. Miejsce to było położone na tyle blisko że mniej wiecej widziałam co się tam dzieje, ale nie dokładnie. Za chwile patrze bratowa i tata krzyczą kleczą na kolanach i wogole widziałam z tamtej odległości tylko wiele krwi... wiedziałam tylko, że coś trzymają... Podleciałam, żeby zobaczyć co się dzieje. Ojciec jeszcze bardziej się pobeczał i krzyczał w amoku... Ja się pytam co się stało i się przyglądam... patrze a tu moja mama leży i mój 8-letni młodszy braciszek nieżywi. A mało tego mama się tak szamotała, że wyglądała jak gdyby kurczak z uciętą głową. (zrządzenie? tak mi się skojarzyło i akcja cały czas dzieje się w kurniku?) Ja zaczęłam płakać, tak rozpaczliwie... Tylko usłyszałam glos taty , że był wypadek jakiś i Filipowi (młodemu) nie pomożemy, ale mame trzeba ratować mame, bo chyba żyje. Ja poczułam taką bezradność i płakałam jak nie wiem... do teraz jak o tym mówie to mi się łzy kulają do oczu.
Nigdy nie śnił mi się taki sen żeby w ten sposób na mnie odziałowywał...
Nie wiem jak go interpretować... czy dosłownie czy nie dosłownie... bo u mnie w rodzinie zawsze któraś z kobiet ma sny prorocze... dosłowne. jak się ma coś stać to zawsze któraś to wyśni noc lub dwie wcześniej... więc się martwie...
wg sennika,egipsko-chaldejskiego to wyśniłam sobie same dobre rzeczy...
dlugie bogobojne życie , że wszystkie zamiary moje się udadzą, że przyjdzie do mnie jakaś dobra wiadomość...
ale właśnie patrze przez pryzmat tych proroczych snów