Pytanie i prośba o pomoc?
: 2013-07-01, 06:47
Witam.
Zacznę od początku - od przedstawienia się. Jestem 21 letnim mężczyzną mieszkającym po za granicami kraju. Na forum bywam często, jednak -jak do tej pory- czytam bez udzielania się.
Dzisiaj jednak postanowiłem trochę to zmienić. Przekonała mnie do tego jedna sytuacja.
Na początku zaznaczam, iż jestem świadomy tego, że większość nie uwierzy w ani jedno słowo, które napiszę, jednak nawet niedowiarków prosiłbym o bycie miły.
Od dziecka towarzyszą mi dziwne zjawiska. A to ktoś bliski zmarł i dom stał się 'nawiedzony', a to nagle perfumy 'wyskoczą' z szafki itp.. Wielu członków rodziny (dalszej) i bliscy przyjaciele z którymi dorastałem byli świadkami przeróżnych rzeczy. Zdarzyło się nawet tak, że jedna koleżanka wybiegła z mego mieszkania z krzykiem i płaczem, bo nagle firanka się sama przesuwała. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że najbliższa rodzina traktowała to wszystko jak zwykłą rzecz. Ponoć to samo się działo mojej babci i prababci (i mojej mamie się dzieje po dziś dzień). Nie jesteśmy religijni więc nigdy o księdzu nie myśleliśmy. Po prostu żyliśmy z tym. Czasami matka prosiła mnie o masaże głowy, gdy miała migrenę, a ja łepek byłem i oczywiście masowałem. Pomagało? Cóż , niby tak.
Pamiętam też bardzo dobrze jak raz się z matką kłóciłem i wtedy talerz, który był u mnie w pokoju zjechał z parapetu po ścianie na dół. Dziwne? Cóż, bardzo.
Takich historii była masa. Np. jestem pianistą. Kiepskim dość, ale jednak. Gdy mam problemy z zaśnięciem 'tworzę' sobie w głowie melodie. Pewnego razu nocowałem u dziewczyny wraz z moim przyjacielem. Wiadomo, na ziemi, tak dla frajdy. Zasypiałem nucąc sobie melodie. Po chwili czuje, że kumpel mnie szturchał i pyta 'słyszysz?'. Okazało się, że melodia, którą nucę jest grana naprawdę. Piętro wyżej, w mieszkaniu niezamieszkałym przez nikogo - spokojnie, żadnych śmierci. Zwykłe mieszkanie.
Cóż, to takie historyjki na wstęp. Zaledwie ziarno z dziwnych przeżyć w które nikt nie wierzy.
Cały temat zaczyna się teraz:
Rok temu byłem strasznie zły. Okropnie zły. Pamiętam, że pokłóciłem się o coś z dziewczyną. Zszedłem na dół i wciąż klnąc machnąłem ręką na śmietnik. Miałem wielką ochotę go walnąć, wyżyć się i rozwalić. Zaraz po machnięciu klapa od śmietnika (plastikowego) [to nie była jakotaka klapa. Takie wieczko z ruchomą pokrywką... nie wiem jak to nazwać] odskoczyła i poleciała na środek kuchni, jakbym uderzył ją naprawdę. Pamiętam, że moje zdumienie przyćmiło złość całkowicie.
Dzisiaj jednak wydarzyło się coś innego. Coś dość przyjemniejszego i dość ciekawego. Otóż udało mi się wyleczyć migrenę mojej mamy samymi próbami przesyłania 'dobrej' energii. Wyleczyłem także katar i wyczyściłem zatoki... ale na kilka godzin ogłuszyłem na lewe ucho... jakoś. Mówiła, że czuła jak jej coś 'pykało' w zatokach i cały katar się przesuwał. Dodatkowo moje ręce były (jej zdaniem) zimne i czuła jak zimno wwierca się jej przyjemnie w głowę(odpychając ból). Po całym zajściu powiedziała, iż czuje dziwne zapachy. Jakby obce.
Podsumowując, czy uważacie, że coś jest a rzeczy? Że potrafię robić coś 'więcej'? Jeśli tak, to jak to ćwiczyć? Jakiego typu treningu mam się podjąć, ażeby chociaż w niewielkim stopniu opanować to coś?
Zacznę od początku - od przedstawienia się. Jestem 21 letnim mężczyzną mieszkającym po za granicami kraju. Na forum bywam często, jednak -jak do tej pory- czytam bez udzielania się.
Dzisiaj jednak postanowiłem trochę to zmienić. Przekonała mnie do tego jedna sytuacja.
Na początku zaznaczam, iż jestem świadomy tego, że większość nie uwierzy w ani jedno słowo, które napiszę, jednak nawet niedowiarków prosiłbym o bycie miły.
Od dziecka towarzyszą mi dziwne zjawiska. A to ktoś bliski zmarł i dom stał się 'nawiedzony', a to nagle perfumy 'wyskoczą' z szafki itp.. Wielu członków rodziny (dalszej) i bliscy przyjaciele z którymi dorastałem byli świadkami przeróżnych rzeczy. Zdarzyło się nawet tak, że jedna koleżanka wybiegła z mego mieszkania z krzykiem i płaczem, bo nagle firanka się sama przesuwała. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że najbliższa rodzina traktowała to wszystko jak zwykłą rzecz. Ponoć to samo się działo mojej babci i prababci (i mojej mamie się dzieje po dziś dzień). Nie jesteśmy religijni więc nigdy o księdzu nie myśleliśmy. Po prostu żyliśmy z tym. Czasami matka prosiła mnie o masaże głowy, gdy miała migrenę, a ja łepek byłem i oczywiście masowałem. Pomagało? Cóż , niby tak.
Pamiętam też bardzo dobrze jak raz się z matką kłóciłem i wtedy talerz, który był u mnie w pokoju zjechał z parapetu po ścianie na dół. Dziwne? Cóż, bardzo.
Takich historii była masa. Np. jestem pianistą. Kiepskim dość, ale jednak. Gdy mam problemy z zaśnięciem 'tworzę' sobie w głowie melodie. Pewnego razu nocowałem u dziewczyny wraz z moim przyjacielem. Wiadomo, na ziemi, tak dla frajdy. Zasypiałem nucąc sobie melodie. Po chwili czuje, że kumpel mnie szturchał i pyta 'słyszysz?'. Okazało się, że melodia, którą nucę jest grana naprawdę. Piętro wyżej, w mieszkaniu niezamieszkałym przez nikogo - spokojnie, żadnych śmierci. Zwykłe mieszkanie.
Cóż, to takie historyjki na wstęp. Zaledwie ziarno z dziwnych przeżyć w które nikt nie wierzy.
Cały temat zaczyna się teraz:
Rok temu byłem strasznie zły. Okropnie zły. Pamiętam, że pokłóciłem się o coś z dziewczyną. Zszedłem na dół i wciąż klnąc machnąłem ręką na śmietnik. Miałem wielką ochotę go walnąć, wyżyć się i rozwalić. Zaraz po machnięciu klapa od śmietnika (plastikowego) [to nie była jakotaka klapa. Takie wieczko z ruchomą pokrywką... nie wiem jak to nazwać] odskoczyła i poleciała na środek kuchni, jakbym uderzył ją naprawdę. Pamiętam, że moje zdumienie przyćmiło złość całkowicie.
Dzisiaj jednak wydarzyło się coś innego. Coś dość przyjemniejszego i dość ciekawego. Otóż udało mi się wyleczyć migrenę mojej mamy samymi próbami przesyłania 'dobrej' energii. Wyleczyłem także katar i wyczyściłem zatoki... ale na kilka godzin ogłuszyłem na lewe ucho... jakoś. Mówiła, że czuła jak jej coś 'pykało' w zatokach i cały katar się przesuwał. Dodatkowo moje ręce były (jej zdaniem) zimne i czuła jak zimno wwierca się jej przyjemnie w głowę(odpychając ból). Po całym zajściu powiedziała, iż czuje dziwne zapachy. Jakby obce.
Podsumowując, czy uważacie, że coś jest a rzeczy? Że potrafię robić coś 'więcej'? Jeśli tak, to jak to ćwiczyć? Jakiego typu treningu mam się podjąć, ażeby chociaż w niewielkim stopniu opanować to coś?