KIEDY UCZEŃ BĘDZIE PRZYGOTOWANY MISTRZ ZAPUKA....

Tutaj możesz napisać dla nas nowy artykuł
Mamba

KIEDY UCZEŃ BĘDZIE PRZYGOTOWANY MISTRZ ZAPUKA....

Post autor: Mamba »

KIEDY UCZEŃ BĘDZIE PRZYGOTOWANY MISTRZ ZAPUKA....

Obrazek

Giovanni Baglione
„Miłość Niebiańska pokonująca Miłość Ziemską”
Kończąc cykl swoich żywotów ziemskich duch człowieka wkracza na etap ”przejścia rzeki, który wieńczy cykl inkarnacyjny. W tym momencie następuje spotkanie z Przewodnikiem, zwanym też Mistrzem Duchowym, który pomaga nam zakończyć cykl naszych ziemskich inkarnacji i przejść na wyższy etap rozwoju. Niektórzy spekulują, czy jest On wyższą częścią naszego JA, czy też istotą zewnętrzną, przyjacielem, który przez podobne doświadczenia przeszedł, a obecnie wrócił, aby nam pomóc w trudnym egzaminie zakończenia szkoły życia ziemskiego.

Mistrz objawia się w przeróżny sposób. Czasem na początku pojawia się tylko we śnie, w ten sposób delikatnie podwyższając wibracje adepta. Spotkanie z nim może się dokonać przez wybudzenie adepta w nocy i wprowadzanie go w stan między jawą a snem porównywalnym, w pewnym odległym sensie, do doznań somnambulików. Chociaż z punktu widzenia medycyny konwencjonalnej nie jest to udowodnione, niektórzy jednak twierdzą ,że w tym stanie wykazujemy specyficzne fale mózgowe. „U stóp Mistrza” jesteśmy w pełni świadomi tego co się wokół nas dzieje, lecz jednocześnie mamy poszerzoną świadomość, świadomość z perspektywy JA – wielości wcieleń.

Mistrz może kontaktować się z nami słownie „ w biały dzień”: gdy czytamy książkę na ławce w parku, czy też oglądamy telewizję, jak i na dalszym etapie może komunikować się tylko energiami duchowymi. Czy na drodze rozwoju duchowego, schodzimy wychowawczo na przejściowy etap, który Pani Olga Łobodzińska opisała jako etap „ciemnych czeluści piwnic”, gdzie od lat owinięte pajęczynami spoczywają niewykorzeniowe błędy, egoistyczne przejawy... zachowania małostkowe czy zwierzęce”? Czy rzeczywiście później, po przejściu tego wychowawczego poziomu, wspominając te prymitywne i niewłaściwe zachowania wstydzimy się ich, szczególnie w obliczu wzniosłości naszego Przewodnika, Mistrza Duchowego? Nasuwa się myśl o tzw. „ nerwicy eklezjalnej”, która dotyka pewnego procenta osób wychowanych w środowisku bardzo religijnym. Od wczesnych lat swej egzystencji w takich rodzinach dzieci są przekonywane, iż „Bóg patrzy na wszystko, co robią i we właściwym czasie uczynki ich osądzi”. Wszelkie działania są podejmowane z punktu widzenia osoby obserwującej: Oka Boga. Co wrażliwsze dzieci pochodzące z takich rodzin mają poczucie winy, nawet załatwiając swe potrzeby fizjologiczne w toalecie, które wydają się im nieczyste, „a Bóg przecież na to patrzy”. Stąd już niedaleko do nerwicy natręctw, w przypadku której proces karania i winy jest wywoływany przez ciąg „nieczystych myśli” i poczucia winy. Pogrąża to silnie znerwicowanego aż do najcięższych samo tortur w ciągu natręctw, przekleństw Boga i torturowania się następnie poczuciem winy. Takie młodociane osoby mają często poważne problemy z podjęciem współżycia seksualnego, „bo przecież Bóg nie może patrzeć na takie zwierzęce zachowanie”. Jeśli jednak już podejmą życie seksualne, to ich życie wypełnione jest poczuciem bolesnej winy i wyrzutów sumienia. W przypadku jeszcze gorszym obciążają winą partnera/partnerkę. Na okres średniowiecza przypadł oczywiście szczególny urodzaj „nerwicy eklezjalnej”. Niestety do dnia dzisiejszego nerwica ta dotyka głównie młodych ludzi, lecz na szczęście zazwyczaj przemija z wiekiem.

Manifestacja Mistrza Duchowego ukazuje nam niezwykle wzniosła energię, niespotykaną w świecie ziemskim i niewyrażalną słowami. Istota Mistrza prezentuje energię, „jakich oko ludzkie nie widziało, ucho ludzkie nie usłyszało”. Szereg Jego dalszych doświadczeń po zakończeniu bytu na ziemi nosi charakter „poza-ziemski”, nie pojmowalny z naszej perspektywy, naszych jakości i pozostaje poza jakże upraszczającym rozumieniem ziemskim w kategoriach zło-dobro. Zobaczenie, „odczucie” manifestacji Mistrza Duchowego, choćby na nawet ułamek sekundy, dramatycznie zmienia nasze rozumienia świata i pojmowanie tego co wokół. Wizyta taka jest w pewnym sensie błogosławieństwem, którym jest pokonanie wielu szczebli świadomości w trudnej wspinaczce na szczyt rozwoju duchowego. Z drugiej strony Wibracja Mistrza Duchowego również nosi w sobie niewyobrażalny ogrom Jego doświadczenia jako człowieka na przestrzeni wielu inkarnacji. On był wszędzie i DOŚWIADCZYŁ tych wszystkich etapów, na których my byliśmy i obecnie jesteśmy. W obliczu Mistrza uświadamiamy sobie ten fakt. Mistrz Duchowy może zamanifestować się przybierając różne powłoki cielesne na początku, aby dotrzeć do zawężonej percepcji duchowej adepta. Aby jednak wyrazić w ograniczonym ludzkim rozumieniu istotę Jego doświadczeń jako człowieka można by go porównywać do stuletniego starca, który przeżył i widział wiele. Doświadczenia Mistrza jako człowieka mają relatywistyczny charakter w kategoriach zło-dobro. Aby doświadczyć pełni człowieczeństwa był On i modlącym całe życie mnichem, ale i w innym wcieleniu był prostytutką. Walczył o wolność jako bohater, ale i zniewalał jako okrutny władca. Wykorzystywał seksualnie, ale i był wykorzystywany. Był ofiarą rasizmu i zagorzałym zwolennikiem Ku Klux Klanu. Rodził dzieci i grzebał własne dzieci. Mordował bez skrupułów, ale i był torturowany w najokropniejszy sposób. Był prymitywny i niekulturalny, ale i był tez wykształcony, o wyszukanych manierach. Był bogaty i był biedny. Kochał i chorował, nienawidził i uzdrawiał itd. Mistrz Duchowy posiada wspomnienia wszystkiego czym może być człowiek, ponieważ doświadczył wszystkiego co człowiecze. Mistrz Duchowy nie jest wyniosłym świętym, OKIEM BOGA oczekującym od nas tylko nieskazitelności, taktu i zachowania. On jest i był WSZYSTKIM. Uczucie winy i prymitywne treści nie pojawią się w naszej głowie po spotkaniu z Mistrzem, bo NIE MA POWODU DO WINY. A to dlatego, iż z perspektywy Mistrza nasze prymitywne myśli tak samo ważną rolę w naszym rozwoju duchowym jak i dobre.
W obliczu Mistrza nasza ciemna strona, prymitywizm rozpływa się tak samo jak i nasze aspiracje bycia świętym, bo ukazuje się wyższy sens istnienia, po zrozumieniu którego świadomością nie mieścimy się już w tej starej pułapce wstydu i nerwicy eklezjalnej. Wszystko co egoistyczne, prymitywne staje się tak samo nieistotne jak to, co dobre i kulturalne. Jego miłość i współczucie wobec innych ludzi jest doskonała, bo On BYŁ na tym etapie, który my właśnie doświadczamy. Kiedy wypłyniemy na powierzchnie z błędnego ziemskiego koła „dobra-zła” pozostaje ZROZUMIENIE i chęć dalszej ewolucji świadomości. „Miłość” w wyższym charakterze wynika ze zrozumienia i nie jest uczuciem miłości-dobra, koloru białego jako przeciwieństwa czarnego, zła pojmowanego w dualistycznym rozumieniu ludzkim. W pewnym tylko stopniu współczucie jest elementem wspólnym, bo jeśli doświadczyłeś tego co inni doświadczają, tak jak rodzic chcesz im pomóc pełen empatii, bo jesteś jednocześnie wszystkimi wokół. „Miłość” w kategoriach wyższych może wydawać się z punktu widzenia człowieka często okrutna. Służy ona jednak nadrzędnej idei, która jest PRAWDĄ, w obliczu to której nasze ludzkie miłości okazują się być zbyt często tylko zauroczeniami seksualnymi i zarozumiałymi mitologiami rodzinnych uczuć. Naturą ludzką jest zobaczyć w innym to co chcemy zobaczyć, a w rezultacie to co widzimy, niestety, rzadko jest prawdą. Jeśli czegoś nie pragniemy, wytwarzamy to i mitologizujemy rzeczywistość, aby przydać jej sens, jaki jest dla nas najwygodniejszy. Przecież wszyscy chcemy mieć wspaniałego partnera, cudowne dzieci itd. Życie adepta jest często samotne i pełne cierpienia, również dlatego, że nie podlega on już żądnym iluzjom i jego wibracje rozbijają istniejące wokół niego fikcje. Fikcje tak skrupulatnie budowane przez innych wokół niego. Chwile zwątpienia i cierpienie to doskonale obrazujące słowa Schillera: „ Dlaczego rzuciłeś mnie w miasto wieczne ślepych, abym głosił Twą wieszczbę, mając otwarte zmysły? Daj mi z powrotem moją ślepotę - Szczęsną ciemność moich zmysłów, a zabierz swój okrutny dar”.

Rozróżnienie Miłości Ziemskiej, i Miłości Niebiańskiej pojawiało się w literaturze i sztuce od wieków. Pisał o tym Dante, a także przedstawiano personifikacje tychże, jakże różnych dwóch uczuć w malarstwie. W astrologii miłość ziemska reprezentuje faza Raka, zaś przedsionkiem do pojęcia niebiańskiej miłości jest najbardziej rozwinięty duchowo znak i ostatni z mandali, czyli RYBY.

Podobno każdy z nas ma Opiekunów Duchowych, Anioła Stróża, lecz tylko niewielka garstka ludzi obecnie żyjących na ziemi jest już gotowych na spotkanie z Mistrzem Duchowym. Nasuwa się pytanie, dlaczego tylko mała garstka ludzi przyjmuje Mistrza. Ktoś kiedyś powiedział, że jedne jabłka dojrzewają wcześniej, drugie później. W końcu jednak prawie wszystkie dojrzewają i tak naprawdę nie ma znaczenia jak szybko. Nie ma za bardzo sensu procesu tego przyspieszać. Wszystko ma swoją naturalną kolej rzeczy. Kiedy uczeń będzie, gotowy Mistrz zapuka do jego świadomości. Ludzie prezentujący wysoki rozwój duchowy wykazują ogromną wrażliwość i często „wiedzą więcej”, jak i czują często uczucia, myśli innych ludzi. Jest wielu jednak takich, którzy dużo mówią o swoim rozwoju duchowym oraz pokazują apokaliptyczne niemal „wielkie znaki” demonstrujące ich umiejętności parapsychiczne. Zwykle jednak, z wyjątkiem rzadkich przypadków, Mistrz Duchowy zapobiega, aby adept nie rozwijał spontanicznie i zbyt wcześnie zaawansowanych umiejętności parapsychicznych, bo byłoby to wielką przeszkodą w jego rozwoju duchowym. Jak się więc wydaje, rozwój parapsychicznych umiejętności nie świadczy najczęściej o poziomie rozwoju duchowego. Tak wiele osób chce ukazać się jako szczęśliwa osoba sukcesu, i do tego niezwykle rozwinięta duchowo. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, kto prezentuje jaki rozwój. Zresztą czy to ważne? Te najbardziej rozwinięte duchowo osoby nie stoją na podium sukcesu zbierając kwiaty i oklaski, ale siedzą cicho w kątku. Entuzjaści „New Age” i wszyscy pragnący zaawansowania w rozwoju duchowym często nie uświadamiają sobie, że nie płyną z tego powodu najczęściej ŻADNE korzyści natury ludzkiej. Nie ma z tego pieniędzy ani sławy. Jest natomiast gwarancja ogromnego cierpienia. Chcąc zakończyć cykl wcieleń a zarazem istnienie ziemskie wysoko rozwinięte dusze obierają niezwykle trudną drogę pełną cierpienia i etapów poniżenia. Wszystko po to, aby wyrobić cnoty pokory, niezłomności wiary, oddania wyższym zasadom. Cierpienie, niezłomność i charyzmę adepta, a jednocześnie „nadaremność” jego ziemskich działań i ziemskich korzyści z tego płynących trafnie opisał Zbigniew Herbert w „ Przesłaniu Pana Cogito”.

ZBIGNIEW HERBERT
Przesłanie Pana Cogito
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi
bądź odważny w ostatecznym rachunku tylko to się liczy
a Gniew twój bezsilny będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy –oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys i
nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych
których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj:
zostałem powołany – czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu
dąb zimowy światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź


Przybycie Mistrza często poprzedza forma psychicznego oczyszczenia, następująca w przypadku jakiegoś ciężkiego przeżycia lub najczęściej mistycznej depresji, która jednak mija bezpowrotnie, choć jest zupełnie „niezrozumiała” dla obserwatora zewnętrznego. Uczeń podczas tej depresji jest wystawiony na próbę, a duch jego doświadcza tragicznego nie do opisania stanu istnienia bez „Miłości”, bez „Tchnienia Stwórcy”. Trwa to dzień, kilkanaście dni lub i miesiąc. Uczeń musi być przygotowanym i być na odpowiednim poziomie rozwoju duchowego, psychicznego i fizycznego w danej inkarnacji, aby to doświadczenie przetrwać i wyjść bez urazu dla zdrowia psychicznego. Poznając ten stan poznaje on siebie. Trudno jest rozpoznać rozwój duchowy człowieka, jako że Adepci rekrutują się zarówno spośród prostych ludzi z małych wsi, jak i spośród wykształconych. Pochodzenie, stan majątkowy nie ma znaczenia. Bardzo często Adepci „bardzo mocno stąpają po ziemi” i mają racjonalne podejście do życia, a ich niezwykłe przeżycia duchowe nie zniekształcają ich realistycznej wizji świata, bez psychotronicznych „odlotów”. Adepci nie spędzają godzin na modlitwach i medytacjach starając się podwyższać swój poziom rozwoju duchowego. Rozwój duchowy jest z góry zaplanowany, a o duchowości uczymy się najwięcej w codziennym życiu: orząc pole, rozmawiając z obca staruszką w warzywniaku, czy leżąc na polanie i patrząc na obłoki. Oświecenie, „przejście na drugą stronę rzeki” może nastąpić nawet wtedy, gdy obserwujemy polnego pasikonika. Na pewnym poziomie medytacja i modlitwa zanika, bo całe życie staje się medytacją, a świat przejawem „Tchnienia Tego Najwyższego”. Adepci unikają wszelkich guru i zniewalających systemów wierzeń. Ich kontakt z Mistrzem Duchowym ma charakter dobrowolny. Tak naprawdę Mistrz Duchowy tylko opiekuje się Adeptem na tym trudnym etapie. Adept dokonuje świadomie własnych wyborów. Lecz choćby miał iść często okrężną drogą do tego samego punktu, w końcu do niego dochodzi. Tak wiele jednak osób, kursantów rozmaitych warsztatów rozwoju duchowego, podkreśla swój wysoki rozwój duchowy i obnosi się wręcz ze swoim cierpieniem. Ludzie ci patrzą całe życie na siebie z perspektywy osoby z zewnątrz. „Patrz jestem święta bo taaak cierpię” i przeżywają rozkosze słuchajac własnego głosu mówiącego do innych. Uwaga adepta Mistrza jest skierowana na zewnątrz, na innych ludzi i do wnętrza jego ducha, nie zaś na swój obraz- lusterko w oczach innych. Prawdziwie rozwinięty duchowo człowiek nie zastanawia się za bardzo nad własnym rozwojem, bo jest to naturalny proces „dojrzewania jabłka”. Nie spędza dnia na modlitwach i medytacjach. Po prostu przeżywa różne doznania i wie, że nie może się nimi podzielić z innymi, gdyż nie sposób ich wyrazić słowami. Zresztą i tak niewielu ludzi słucha innych rzeczy niż te, które właśnie chcą usłyszeć. Pomimo bardzo ciężkiego karmicznie życia pamięta on o właściwej perspektywie, z jaką powinien pojmować cierpienie. Ma pełną świadomość tych, którzy cierpieli i cierpią jeszcze bardziej i jest cierpliwy. Może się wydać dziwnym, że pomimo skomplikowanego życia i często trudnych momentów pełnych cierpienia, adepta cechuje zazwyczaj naturalna szczęśliwość dziecka, której tylko do pewnego stopnia jest świadomy. Dziecko to cieszy się małymi sprawami ziemskimi. Ta często nieuświadomiona, niekłamana radość jest przede wszystkim związana z bliskością Mistrza, oraz bliskością „Wielkiej Ciszy”, określanej przez buddystów jako Pustka. Umysł Mistrza jest na etapie powyżej wcieleń, etapie oświeconym, w kosmicznej Wielkiej Ciszy, w której nawet pojawiająca się ludzka myśl byłaby głośnym hukiem armat... Z perspektywy Mistrza duchowego etapów rozwoju jest więcej. Dla 2-latka wyzwaniem było dosięgnięcie cukierków na stole. Jako 10- latkom, kończący szkołę 15-latkowie wydawali się nam taaaacy dojrzali, nie wspominając już tego, że nie wyobrażaliśmy sobie nas w wieku naszych rodziców, którzy to już byli dla nas nieprzeniknioną „alfą i omegą” wiedzy o życiu. Gdy dorośliśmy, zauważyliśmy, że zawsze do czegoś tam dorastamy i cos tam zawsze jest dla nas nieprzeniknionym wyzwaniem. Tak też i dla Mistrza Duchowego jest jakieś wyzwanie, jakiś kolejny etap w ewolucji do pokonania. Nasza aktualna wizja Jego wzniosłości będzie zrozumiana za jakiś niewyobrażalnie długi czas, jak w końcu dopłyniemy do portu na etapie Jego pojmowania, czego i Tobie drogi Czytelniku i sobie serdecznie życzę. Na Jego etapie czas jest jednak już tylko iluzją...

Autor: Ostatnie Wcielenie ;)
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 03:00 przez Mamba, łącznie zmieniany 3 razy.
Titania (usunela konto)
Forumowy maniak
Forumowy maniak
Posty: 312
Rejestracja: 1970-01-01, 03:00

Post autor: Titania (usunela konto) »

Wow...ja czekam az ktos zapuka ale tylko wlamali mi się ostatnio ;( widocznie jeszcze w tej epoce nie jestem gotowa.
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „NAPISZ ARTYKUŁ”