Spotkanie z "czymś" we śnie
: 2014-11-22, 14:25
Czołem,
Jestem świeżo po przeżyciu ciekawej historii, którą chcę się z wami podzielić, zainteresowany waszą opinią. Nim zacznę, trzy słowa o mnie: po pierwsze, jestem raczej wierzącym sceptykiem tj. nie rzucam się na każdą pierdołe twierdząc, że to duchy.
Po drugie, praktykuje LD. Z moich doświadczeń z świadomego śnienia, jak pewnie wszyscy wiecie, wynika, że podczas LD możemy dowolnie manipulować snem. Miałem w swoim życiu, już lata temu okazję uświadomić się w trakcie koszmaru sennego i jedną myślą zmienić go w przyjemne latanie po niebie
Wracając do tego co się stało.
Sytuacja miała miejsce w nocy z wczoraj na dziś, pomiędzy czwartą, a piątą. Wpadłem w sen, koszmar. Nie pamiętam dokładnie w jakim miejscu się znajdowałem - nie było to jednak nic, co kojarzyłoby mi się z jakimś miejscem IRL, ani nie cechowało się niczym szczególnym.
Odczuwałem jednak czyjąś obecność, czegoś bardzo złego i przerażającego. Zacząłem uciekać, ale uciec nie potrafiłem.
Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że śnie. Od tego momentu wszystko szło coraz gorzej i powiem szczerze, nigdy nie miałem takiego doświadczenia w życiu.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po uświadomieniu, była myśl, żeby się gdzieś przenieść i "usunąć" ze snu niechcianego osobnika. I choć zmiana miejsca faktycznie się stała, zaraz po tym uczucie obecności tego czegoś wróciło, wraz z moim strachem.
W następnej kolejności próbowałem się obudzić, co choć normalnie przychodziło mi bez trudu, w tym wypadku nie wychodziło wcale. W końcu, po jakimś czasie ciągłego uciekania udało mi się wybudzić we własnym pokoju.
Szybko jednak poczucie obecności i strachu wróciło, a ja zdałem sobie sprawę, że wcale się nie obudziłem - a jedynie przeniosłem do miejsca bliźniaczego do mojego pokoju.
Muszę przyznać, że wtedy strach wstąpił na kolejny "level", tj. miałem bardzo nieprzyjemne poczucie bycia zamkniętym w śnie. Wychodzenie ze snu świadomego było czymś naturalnym i teraz poczułem się dosłownie jakbym był w klatce.
Następnie zacząłem się modlić. Jestem wierzący, więc dla mnie to ultimate weapon Obskoczyłem zdrowaśke, aniele boży, Ojcze nasz i modlitwe do patrona (co ciekawe, dokładnie pamiętam co i kolejność), za każdym razem budując w sobie pewność, że to coś mi nie zagrozi (mój patron to archanioł, fikasz?), uczucie strachu było coraz słabsze i słabsze, aż w końcu ustąpiło.
Gdy się obudziłem, mój kot miauczał z sobie tylko znanych powodów (dodam, że była piąta w nocy). Ja zaś, przez jakiś jeszcze czas bałem się zasnąć by nie wrócić do tego miejsca.
Czy to był tylko zwykły sen? Oczywiście, jest to możliwe. Największym szokiem było dla mnie to, że mimo uświadomienia się, nie mogłem pozbyć się niechcianego gościa oraz to, że nie mogłem w zwyczajny sposób wyjść ze snu.
Przeczy to moim dotychczasowym doświadczeniom i nie mam na to wytłumaczenia.
Co do wybudzenia - w śnie wydaje się, że historia jest zamknięta i udało mi się przezwyciężyć prawdziwego lub wyimaginowanego przeciwnika. W naszym świecie pobudkę można zrzucić na barki kota, bo jakbyście słyszeli jej miauczenie - nie ma opcji żeby przy tym spać
Dodam jeszcze, że koszmarów sennych nie miałem już od bardzo, bardzo dawna, a w ostatnie dni nie zdarzyło się nic co w oczywisty sposób mogłoby do nich doprowadzić. Noc spędziłem grając w gry z kumplem, skąd późna godzina pójścia spać (czwarta w nocy), bynajmniej nie w horrory
Co o tym sądzicie?
Jestem świeżo po przeżyciu ciekawej historii, którą chcę się z wami podzielić, zainteresowany waszą opinią. Nim zacznę, trzy słowa o mnie: po pierwsze, jestem raczej wierzącym sceptykiem tj. nie rzucam się na każdą pierdołe twierdząc, że to duchy.
Po drugie, praktykuje LD. Z moich doświadczeń z świadomego śnienia, jak pewnie wszyscy wiecie, wynika, że podczas LD możemy dowolnie manipulować snem. Miałem w swoim życiu, już lata temu okazję uświadomić się w trakcie koszmaru sennego i jedną myślą zmienić go w przyjemne latanie po niebie
Wracając do tego co się stało.
Sytuacja miała miejsce w nocy z wczoraj na dziś, pomiędzy czwartą, a piątą. Wpadłem w sen, koszmar. Nie pamiętam dokładnie w jakim miejscu się znajdowałem - nie było to jednak nic, co kojarzyłoby mi się z jakimś miejscem IRL, ani nie cechowało się niczym szczególnym.
Odczuwałem jednak czyjąś obecność, czegoś bardzo złego i przerażającego. Zacząłem uciekać, ale uciec nie potrafiłem.
Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że śnie. Od tego momentu wszystko szło coraz gorzej i powiem szczerze, nigdy nie miałem takiego doświadczenia w życiu.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po uświadomieniu, była myśl, żeby się gdzieś przenieść i "usunąć" ze snu niechcianego osobnika. I choć zmiana miejsca faktycznie się stała, zaraz po tym uczucie obecności tego czegoś wróciło, wraz z moim strachem.
W następnej kolejności próbowałem się obudzić, co choć normalnie przychodziło mi bez trudu, w tym wypadku nie wychodziło wcale. W końcu, po jakimś czasie ciągłego uciekania udało mi się wybudzić we własnym pokoju.
Szybko jednak poczucie obecności i strachu wróciło, a ja zdałem sobie sprawę, że wcale się nie obudziłem - a jedynie przeniosłem do miejsca bliźniaczego do mojego pokoju.
Muszę przyznać, że wtedy strach wstąpił na kolejny "level", tj. miałem bardzo nieprzyjemne poczucie bycia zamkniętym w śnie. Wychodzenie ze snu świadomego było czymś naturalnym i teraz poczułem się dosłownie jakbym był w klatce.
Następnie zacząłem się modlić. Jestem wierzący, więc dla mnie to ultimate weapon Obskoczyłem zdrowaśke, aniele boży, Ojcze nasz i modlitwe do patrona (co ciekawe, dokładnie pamiętam co i kolejność), za każdym razem budując w sobie pewność, że to coś mi nie zagrozi (mój patron to archanioł, fikasz?), uczucie strachu było coraz słabsze i słabsze, aż w końcu ustąpiło.
Gdy się obudziłem, mój kot miauczał z sobie tylko znanych powodów (dodam, że była piąta w nocy). Ja zaś, przez jakiś jeszcze czas bałem się zasnąć by nie wrócić do tego miejsca.
Czy to był tylko zwykły sen? Oczywiście, jest to możliwe. Największym szokiem było dla mnie to, że mimo uświadomienia się, nie mogłem pozbyć się niechcianego gościa oraz to, że nie mogłem w zwyczajny sposób wyjść ze snu.
Przeczy to moim dotychczasowym doświadczeniom i nie mam na to wytłumaczenia.
Co do wybudzenia - w śnie wydaje się, że historia jest zamknięta i udało mi się przezwyciężyć prawdziwego lub wyimaginowanego przeciwnika. W naszym świecie pobudkę można zrzucić na barki kota, bo jakbyście słyszeli jej miauczenie - nie ma opcji żeby przy tym spać
Dodam jeszcze, że koszmarów sennych nie miałem już od bardzo, bardzo dawna, a w ostatnie dni nie zdarzyło się nic co w oczywisty sposób mogłoby do nich doprowadzić. Noc spędziłem grając w gry z kumplem, skąd późna godzina pójścia spać (czwarta w nocy), bynajmniej nie w horrory
Co o tym sądzicie?