pierdykne się bez czytania postów, bo czas mnie goni (diabeł mnie gonił, ale zarył dziobem o glebe - trzeba patrzeć pod nogi

). jak dla mnie to duchy to my, tylko bez ciał. więc traktuje ich jak braci i siostry, których całkiem od niedawna się nie boje... fajnie jest się tak nie bać

. z 2 dni temu był u mnie duch jakiś... pojawił się jak... eeee... nie powiem co robiłem

(ale miałem ręke zajętą

). i... kiedyś prosiłem w nocy i Boga i kogokolwiek, by do mnie wpadł, bym wiedział, że nie jestem sam... zabawne, ale wpadł, nie wiem kto to był. ale czułem się bezpiecznie. po czym poznałem, że ktoś jest? - po tym, że robił dużo hałasu, ciągle się coś gdzieś przesuwało, jakieś nieznaczące i małe przedmioty, słychać to było dość wyraźnie... i po jakiś 10 minutach sobie polazł. w każdym bądź razie... faaaajnieeee było...
