Ja miałem dzisiaj taki jakiś dziwny sen złożony z kilku innych snów...
Mianowicie siedziałem sobie w szpitalu z rozciętym brzuchem, przy czym to rozcięcie miałem sobie zrobić sam, podpatrując jakieś zwyczaje indiańskie

Babka mi to zeszyła bez znieczulenia (ani kropli krwi...), potem zszedłem do jakiegoś pomieszczenia, wziąłem gazetę i... zobaczyłem wywiad ze mną przeprowadzony przez wszechmogącego ojca Rydzyka

Było w nim pytanie o gazetę "Fuckt" (pisało "Fakt", ale ja wolę używać tytułu w zapisie amerykańskim

), moja odpowiedź tam zapisana była mniej więcej taka, że "jest to gazeta inteligentna"... no nic, znalazłem się w jakimś autobusie na autostradzie, później jechałem jakąś hulajnogą czy rowerem czy cholera wie czym do domu w strugach deszczu, jak znalazłem się w domu to mi matka oznajmiła, że mam ojcu naprawić... hulajnogę (kumacie czaczę? mój ojciec i hulajnoga

) i że ktoś na mnie czeka. No więc wchodzę, patrzę... a tam w kuchni ojciec jaśnie wielmośny Rydzyk z mikrofonem w ręku na wywiad przyszedł
Zaczął mi zadawać takie same pytajnia, jakie były w gazetce, o dziwo udzielałem takich samych odpowiedzi, ale postanowiłem się "przełamać", gdy doszedł do pytania dotyczącego "Fucktu". Odpowiedziałem: "W życiu nie widziałem gazety tak obleśnej, o tak niskim poziomie intelektualnym" + coś o Radiu z Ryjem (też na minus

)
Rydzyk przerwał wywiad i zbierał się do wyjścia, ja szedłem do mojego pokoju, gdy mnie zaczepił inny ksiądz, asystent Rydzyka, odzywając się tymi słowy: "Dziękuję. Wiele mnie nauczyłeś"
I tym dziwnim akcentem sen się skończył...
Często mam takie popieprzone wizje
