
Same księgi sybillińskie spłonęły, prawdopodobnie w pożarze, jakiś czas później zebrała się rada mędrców którzy spisali nowe księgi z przepowiedniami (przepraszam jeśli coś kręcę, nie mam teraz dostępu do książki Przybylaka - jestem poza domem więc piszę z pamięci). Owe księgi w pewnym sensie traktowano jak dokumenty państwowe, korzystano z nich zawsze gdy pojawiało się widmo wojny albo jakichś innych problemów.
To, co dziś znamy jako księgi sybillińskie, najprawdopodobniej z prawdziwymi księgami sybillińskimi nie ma nic wspólnego. Przez wieki pojawiła się cała masa ksiąg z przepowiedniami, spisanymi przez różnych wieszczów, które określano takim właśnie mianem, przy czym proces powstawania tych ksiąg często wyglądał tak, że jeden wieszcz zerżnął coś od drugiego i dodał coś od siebie, potem następny coś ściągnął i dodał coś od siebie, itd. W Polsce najbardziej znane są dwie wersje przepowiedni królowej z Saby, które najprawdopodobniej powstały właśnie w taki sposób, i obie stanowią tłumaczenia wersji czeskiej.