[zabawa] Wspólna powieść

Czyli nagłe i niespodziewane zejścia z tematu. Rozmowy o wszystkim i o niczym
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

[zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

Jakiś czas temu był tu jakiś temat o wspólnej powieści, ale jakoś tak nie było tym większego zainteresowania. Teraz, kiedy sporo ludzi się tutaj pojawiło, postanowiłem jakoś odświeżyc ten temat.


"ale osochozi?"

No więc, tak w skrócie, będziemy powoli tworzyc jakąś krótką książkę. Żeby was troszeczkę wkręcic (mam nadzieję, że mi się uda), zacznę jakoś, żebyśmy mieli punkt zaczepienia. Kiedy ktoś odpisze, kontynuując tym samym książkę, po nim następna osoba z pomysłem na kontynuację wątku wkracza. Nie chodzi tutaj, abyśmy rozpisywali się na niewiadomo ile stron. Nie chodzi tutaj również o naszą twórczośc czy wyobraźnię. Zawsze ktoś ma pomysł i nieważne jak go tutaj przedstawi. Ważne, żeby trzymało się w jakiś sposób "kupy". Wierzę, że na pewno na DanaS mogę tutaj liczyc. Mam nadzieję, że Dagmara, Honorata, może nawet Fakto, Sothis czy inni ze "starszyzny" również się podłączą. Powinno nam z tego wyjśc całkiem fajne przedsięwzięcie, przy którym, mam nadzieję, będziemy się dobrze bawic.


Koncept

Jako, że jesteśmy wszyscy zarejestrowani na tym forum, sugeruje to jedno - że wszyscy w jakiś sposób jesteśmy zainteresowani zjawiskami paranormalnymi. Pewnie każdy z was oglądał, grał, albo chociaż słyszał o takim specyfiku jak Silent Hill. Między graczami znane są równiez tytuły Obscure, Forbidden Siren czy Cold Fear. Nie chodzi mi tutaj zbytnio o fabułę, lecz o klimat, jaki utrzymywał się w tych pozycjach. Pewnie oglądaliście pierwszego Batmana, tego z Jackiem Nicholsonem. Albo może słyszeliście o powieściach Anne Rice, w których opisywała życie wampirów w Nowym Orleanie. W każdym wymienionym wyzej tytule klimat był mroczny. Ciężki i tak gęsty, że można go było ciąc nożem. Zaznaczam, że nie chodzi mi tutaj, żeby na każdym kroku było strzelanie, krew lała się strumieniami z odcinanych członków a wszyscy biegali z piłami mechanicznymi. Tutaj chodzi o budowanie po kolei mrocznego miasta z jeszcze bardziej mrocznym klimatem. Ja już mam spisany cały koncept, który powoli będę wam przedstawiał. W trakcie zabawy dowiecie się, co się stało z bohaterem, tudzież w późniejszym czasie z bohaterami, w jakim mieście zabawiamy i dlaczego w ogóle rzeczy się dzieją takie, a nie inne.


Lecz zanim...

Właśnie. Zanim zaczniemy na maksa, chciałbym się dowiedziec, czy ktoś będzie zainteresowany. Tak jak napisałem, nie ważne jest, czy macie talent. Ważne, żeby był jakiś koncept na budowanie klimatu.


Ogólny zarys na dobry początek.

Ogólnym dążeniem do budowania klimatu, będą chocby duchy, projekcje astralne, może nawet w późniejszym czasie również jakieś obce cywilizacje, tudzież inne niewyjasnione zjawiska. Sothis, Darnok nie wierzą w takie rzeczy? No cóż, nie przeszkadza to, aby w pewnym momencie bohaterowi ktoś rzucał kłody pod nogi, prawda?
________________________________________________________

No. To by było na tyle. Poczekam godzinkę, czy będą jakieś chęci okazane. Jak nie, to zacznę na dobry początek i może tym was jakoś zachęcę :)

Pozdrawiam.
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: DanaS »

Nie tylko Darnok i Sothis porzucają kłody ;). Też się chcę bawić.
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

Jestem pod wrażeniem, warto by spróbować, także jestem trzy razy na tak :)
Choć nie jestem pewna tak do końca czy w tego typu zabawie się sprawdzę,
no zobaczymy.
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: DanaS »

Najwyżej zamiast powieści z dreszczykiem wyjdzie nam komedia. Ale czemu się nie bawić, skoro można? Prawda?
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

Dobra. No więc czas działac. Na dobrą sprawę nawet dwie dodatkowe osoby starczą, żeby cała reszta forum miała dobrą zabawę, ale myślę, że reszta również się przyłączy.

No więc, jak już wspomniałem, czas na rozpoczęcie powieści...

Maks otworzył oczy. Jego głowę rozdzierał niesamowity ból. Złapał się rękami za skronie i lekko zaczął je pocierac. Nagle do jego głowy docierała świadomośc, że nie pamięta wczorajszego wieczoru. Pamięta, jak umówił się z Agnieszką w pubie. Pamięta, jak rzuciła mu pierścionek na ladę i wyszła. Pamięta nawet twarz faceta w samochodzie, do którego wsiadała. Pamięta, jak zaczął pic. Maks zaczął się zastanawiac, czy rzeczywiście tyle wypił. Kiedy się podniósł, ból głowy się nasilił. Maks rozejrzał się po pokoju, ale było tak ciemno, że nic nie mógł dostrzec. Spojrzał w stronę okna. Noc. Ściągnął nogi z łóżka i położył stopy na ziemi. Poczuł zimno podłogi. Wstał na chwilę, ale ból głowy stał się tak intensywny, że musiał z powrotem usiąśc na łóżku. Odczekał chwilę, aż przestanie go mroczyc, i ponownie wstał. Próbował dojśc do kontaktu na ścianie, ale dopiero po kilkunastu sekundach poszukiwań doszedł do wniosku, że nie jest u siebie. Dopadło go przerażające uczucie. Nie wiedział na jakiej zasadzie, bo przecież równie dobrze może byc w mieszkaniu jakiejś poznanej na szybko panienki. Szybko wyrzucił z siebie obrazy filmu, który kilka tygodni temu oglądał z Agnieszką w kinie. Po omacku doszedł do jednej ściany. Po niej doszedł do drugiej i na tej właśnie znalazł włącznik światła. Przekręcił go i spodziewał się, że jasne żarówki rozświetlną pokój, ale zamiast tego, w starym żyrandolu, leciwie zapaliła się mała, czterdziesotwatowa żaróweczka, która ledwo dawała sobie rady z przepędzeniem cieni. Maks rozejrzał się. Teraz był pewien na sto procent, że nie znał tego mieszkania. Po jego prawej stronie znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia. Podszedł do nich i je otworzył. Wymacał na ścianie kontakt i przekręcił go. To była kuchnia. Cała w chromie i czerni. Również po tym pomieszczeniu Maks zaczął się rozglądac, próbując sobie cokolwiek przypomniec. Jego wzrok utkwił na czymś, czego nie chciał zobaczyc. Leżało na stole. Maks zaczął hiperwentylowac, ale po minucie się uspokoił. Zapomniał już nawet o bólu głowy i czym prędzej pobiegł szukac łaziekni. Znalazł ją w holu. Zapalił światło, tym razem normalne, i podszedł do dużego lustra. Zdjął koszulę i spodnie, po czym zaczął się rozgladac. Szukał nacięc, nowych szwów, czy czegoś podobnego. Przez 10 minut, zawładnięty strachem, obadał całe swoje ciało, ale nie znalazł niczego. Ubrał się i skierował z powrotem do kuchni. Rzecz nadal leżała na stole. Maks zaczął się zastanawiac, do kogo może to należec. Zajrzał do lodówki. Pusto. Przejrzał wszystkie szafki, lecz i tam nic nie znalazł. Coraz bardziej spanikowany, skierował się do holu i następnie do drzwi wyjściowych. Otworzył je na oścież. Mieszkanie znajdowało się na parterze, więc czym prędzej Maks doskoczył do drzwi od klatki i wyszedł na zewnątrz. Blok naprzeciwko tonął w mroku. Tak samo jak cała reszta bloków znajdujących się niedaleko. Klatka, przy której teraz stał znajdowała się na samym końcu ślepej uliczki. Spojrzał w dół ulicy. Latarnie, tak jak żarówka w salonie, zdawały się świecic już resztkami sił i Maks był pewien, że za sekundę zgasną. Ale tak się nie stało. Każda z nich rzucała okrągłe światło na mroczną ulicę. Kilka z nich, rzeczywiście nie działało, a w miejscach, w które powinny rzucac snop światła, były czarne dziury. Maks mógłby przysiąc, że gdzieś w oddali słyszy lekkie szuranie. Jakby metal ciągnięty o asfalt. Wytężył wzrok i słuch. Pewien był, że w cieniu najbliższe niedziałającej latarni kogoś zobaczył.

- Halo! Jest tam ktoś?! - krzyknął w tym kierunku, lecz jedyną odpowiedzią było jego echo. Dopiero teraz Maksa uderzyła cisza, jak nastała po przeminięciu ostatniego echa. Miasto było martwe! - ta myśl uderzyła Maksa jakby obuchem. A jeśli nie miasto, to na pewno najbliższa dzielnica. Dopiero teraz Maks zobaczył, że obok śmietnika, tuż na granicy światła rzucanego przez latarnię i mroku nocy, coś leżało. Przeszły mu ciarki po plecach, gdy się zbliżył i zobaczył, że jest to mały, brązowy, pluszowy miś. Zamiast oryginalnego lewego oka miał przyszyty czarny guzik, który już lekko się obrywał. Maks schylił się i podniósł misia. Kiedy się prostował, jego wzrok znowu utkwił na pobliskiej latarni. Tym razem był pewien na sto procent, że to nie są żadne przywidzenia. Widział kawałek nogi, od łydki w dół, jak chowała się w mroku.

- Halo?! - krzyknął ponownie. Znowu ciarki przeleciały mu, tym razem, po całym ciele - Daj spokój! Do jasnej cholery, jesteś wojskowym! - upomniał się w myślach. Ale jego myślami teraz zawładnęło coś innego. Ta rzecz na stole w kuchni. Może to nie był zły pomysł, żeby z tego skorzystac. Spojrzał się na misia i rzucił nim w śmietnik. Wszedł do mieszkania. Kiedy zajrzał do kuchni, jęknął z przejęcia - Kur*a, co się dzieje? Kto mógł zabrac ten pistolet? - zastanawiał się, ale kiedy odwrócił głowę, zobaczył, że pistolet leżał na zlewie. Czy to jego głowa robiła mu psikusy? Sięgnął po broń, sprawdził czy jest naładowana, odbezpieczył ją i przeładował - "14 naboi"0 - pomyślał. - "Mam nadzieję, że nie będę musiał z tego korzystac." - Maks przeszedł do pokoju i całego go przeszukał. Znalazł małą latarkę, męski, działający zegarek (była godzina 23.58) i niedziałający telefon komórkowy. Przeszedł do holu, założył swoje buty i kurtkę i wyszedł ponownie na ulicę. Przeszedł ostrożnie kilka kroków, kiedy to zobaczył. Leżało na samym środku ulicy, w świetle, zdawałoby się, najmocniej świecącej latarni. Mimo, że Maks to widział tylko raz przez chwilę, to wiedział już, co to jest. Nieopodal niego, dosłownie kilka metrów, na ulicy leżał sobie spokojnie mały, pluszowy misio...w oddali rozległo się bicie dzwonów, oznajmiających północ...
____________________________________________________

I jeszcze taka moja mała uwaga. Nie czepiajmy się składni czy małych błędów. Byle była interpunkcja i jakiś sens.
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: DanaS »

- To tylko Twoja wyobraźnia - powtórzył sobie kilka razy po cichu. - Masz kaca, jesteś w obcym miejscu, za kilka godzin zrobi się jasno i wszystko okaże się głupim żartem.

Ciemność i cisza dookoła nie sprawiały, żeby czuł się lepiej. Podszedł do ściany najbliższego budynku, tak, żeby mieć osłonięte plecy. Czegokolwiek się bał, już go nie zaskoczy od tyłu. Zaczął powoli szeptać sam, do siebie:
- Sam sobie wmawiasz, że to wszystko. Nic tam nie ma. No dobrze, pistolet się przemieścił, fakt. Ktoś sobie jaja robi, gdyby to był wróg, nie dałby mi broni do ręki. Nie sprawiłby, żebym poczuł się pewniej. Ale tylko przez chwilę. Bo zaraz potem znowu znalazłem misia. Pluszowe misie nie chodzą. Sam nie wrócił.

Z boku dobiegł go szelest. Jednak kiedy z podniesionym do gardła sercem spojrzał w tamtą stronę stwierdził, że to tylko szczur, może trochę duży, niemniej szczur, buszuje w małej kupce śmieci. Ponownie przeniósł wzrok na ulicę. Jednak misia już nie było.
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

- Fantazja, fantazja, fantazja, fantazja, kur*a jego mac, to tylko moja fantazja - powtarzał sobie po cichu. Atmosfera, zdawac by się mogło, robiła się coraz cięższa. Jeszcze raz sprawdził, czy pistolet jest gotowy do strzału. Dzwony kościoła umilkły. - W końcu - pomyślał Maks. Od tych dzwonów znowu przypomniał sobie o bólu w skroniach. Poczuł zimny pot na plecach. Odsunął się od ściany. Znowu uslyszał specyficzny odglos szurania. W chwili obecnej zdawało mu się, że odłos dochodził zewsząd. Jego wzrok znowu utknął tam, gdzie przed chwilą zdawało mu się widziec czyjąś nogę. Ruszył powolnym krokiem w tamtą stronę, z pistoletem przygotowanym do strzału.
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

Doszedł do tego miejsca, ale nikogo tam nie zastał i zaś
poczuł przeszywający go dreszcz, racjonalnie chciał to sobie wytłumaczyć, czy czyjaś noga i miś były tylko przywidzeniem, czy też w tym mieście naprawdę dzieje się coś dziwnego, ale co?
A może jednak maskotka była tylko urojeniem?
Nerwowo trzymał broń, ręce mu zaczęły drżeć, czuł się okropnie, przeszywający ból glowy ciągle powracał.
- opanuj się chłopie, nie świruj- wmawiał sobie.
Jednak, stanie w miejscu nic nie da, musi iść dalej, przeszedł wzdłuż bloku i wszedł na chodnik, nerwowo spojrzał za siebie- nic tam nie ma- odetchnął z ulgą...
Przeszedł dzielnicę Korczaka, nic tylko głucha cisza otaczająca go zewsząd.
Dzielnica była zadbana, rzędy dębów, zabytkowe piękne budowle, zachwycony ich pięknem zapomniał o tajemniczej maskotce, rozglądając się po okolicy nagle poczuł zimny podmuch wiatru, zrobiło mu się zimno, zapiął swoją brązową kurtkę, którą tak bardzo lubił, porozglądał się raz jeszcze i w tym momencie, kontem oka zauważył stojącą pochyloną postać za jednym dębem, którego gałęzie niczym ramiona wyciągnięte były, ku czarnemu niebu.
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

Nie było tak źle, jak na pierwszy post, co? x) I o to chodzi. Widzę, że Dagmara już podłapała bakcyla. Bardzo mi się to podoba. Tylko takie jeszcze jedno małe zastrzeżenie do tych, co będą chcieli tutaj się wkręcic: to nie jest zabawa w dokończ zdanie. Nie czarujmy tutaj żulem-zenkiem czy ojcem dyrektorem. Z góry dziękuję.
________________________________________________________________

Maks przyglądał się nieznajomemu. Postac rzeczywiście była lekko pochylona. Duży kaptur skrywał twarz w całkowitej ciemności. Z tej odległości i przy tym świetle, Maks dałby sobie rękę uciąc, że postac ubrana była jak jakiś mnich.
- Mnich? - pomyślał Maks. - Co, u ciężkiej cholery...Halo! - krzyknął w kierunku nieznajomego. Dopiero teraz zauważył, że postac owa była odwrócona do Maksa plecami, a pochylona była rzeczywiście, ale jakby czegoś szukała...może rozmawiała z niższa od siebie osobą. Kiedy usłyszała Maksa, wyprostowała się i zerknęła spod kaptura w jego stronę. Nie byli od siebie zbyt daleko. Góra kilkanaście metrów. Na tyle blisko, by Maks mógł dostrzec jego dziwnie świecące oczy. Jakoś tak...pomarańczowo? Postac zrobiła niepewnie krok do przodu, jakby zastanawiała się, czy podejśc do Maksa czy nie, ale zaraz po tym, odwróciła się i zniknęła za drzewem. Maks powoli podchodził do dębu. Przypominał go sobie. Skądś znał to drzewo. Skądś znał to miejsce...

****************************************
RETROSPEKCJA
****************************************

Okolica była piękna. Właśnie taka, w jakiej Maks chciał zamieszkac. Fakt faktem, że te bloki na końcu ulicy nie pasują do całości, ale jemu to przeszkadzac nie będzie. W jego willi okna na te budynki wychodza tylko w kuchni i w łazience, więc nie stanowiło to dla niego problemu. Miał już 29 lat i w końcu stac go było na kupienie tego domu. Wygrana w totka troszkę pomogła, ale nie łudźmy się, że Maks miał szczęście w nieszczęściu. A raczej, prawde rzekłszy, nieszczęście w szczęściu. Trafic szóstkę w totka? Toż to było jak zbawienie. Do czasu, aż Maks dowiedział się, że wygrało również trzydzieści innych osób. Po podzieleniu z wygranymi i fiskusem, zostały grosze w porównaniu z ogólną wygraną, ale i tak nadal to było dużo. Kupił willę, nowy samochód, odłożył jeszcze sporo na konto, pracę miał dobrze płatną, układało mu się z narzeczoną. Wszystko szło dobrze. Maks uśmiechnął się jeszcze raz, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Spojrzał na podjazd. Nowiuteńka, pachnąca nowością Honda. Taka, o jakiej zawsze marzył. Co z tego, że dwumiejscowa? Co z tego, że nie miała miejsca na bagaże? Póki nie miał dzieci, nie musiał się o to martwic. Dla niego ważne było tu i teraz. Spojrzał na zegarek. Za 25 minut umówił się z Agnieszką. Mówiła, że ma mu coś ważnego do przekazania, ale nie powiedziała tego przez telefon. Tak w sumie, to jeszcze nie wiedziała o wygranej. Maks dopiero chce jej o tym powiedziec. Podszedł do samochodu od strony kierowcy i spojrzał w stronę parku. Koło wejścia stał olbrzymi, stary dąb. Musiał tu byc jeszcze przed tym, jak powstało osiedle. Przyglądał się mu z ciekawością. Nagle, pod drzewem dostrzegł postac. Niską, przygarbioną, podpartą laską. Kobieta. Przypatrywała mu się. Maks poczuł lekki dreszczyk, ale wsiadł do samochodu i odjechał, zapominając o dziwnej staruszce.
****************************************

Z zamyślenia Maksa wyrwał odglos. Dziwny odgłos. Dziwny, ale znany. Niebezpieczny. Oj, Maks wiedział, że warczenie psa było bardzo niebezpiecznym odgłosem. Otrząsnął się i zobaczył koło dębu psa. Czarnego jak noc rottweilera.
- Ćśśś...spokojnie - Maks zaczął się powoli wycofywac. Broń miał gotową do strzału i wycelowaną w zwierzę. Pies chapnął szczękami, zaszczekał i znowu zaczął warczec. Kiedy Maks zrobił kolejny krok do tyłu, pies rzucił się w jego stronę. Całe osiedle wypełnił na sekundę odgłos wystrzału i po sekundzie znowu zaległa cisza. Maks leżał na ziemi, przygnieciony ciężkim cielskiem wielkiego psa. Zepchnął go z siebie i wstał.
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

Pies jednak, podniósł się, Maks oniemiał- boże, czyżby nie trafił?
Zwierze ponownie z całych swych sił uderzyło wściekle w Maksa, był to ogromny czarny wilczur, Maks mógłby przysiąc, że pies to chyba jakaś krzyżówka z wilkiem, jego wielkość i siła o tym świadczyła.
Niestety, pies jakimś cudem okazał się nie do pokonania, broń gdzieś wypadła, a Maks z hukiem padł niczym kłoda na chodnik uderzając głową o krawężnik.
Stracił przytomność.
Ruch uliczny obudził go, leżał na trawniku przed pięknym białym domem z fiołkowymi kolumnami, a nad nim pochylała się staruszka podtrzymująca się na lasce, w białych niczym śnieg włosach, mrużąca swe wypłowiałe zielone oczy.
Maks zoriętował się, że prawdopodobnie przeleżał tu przez pół nocy, nagle staruszka burknęła wrogo do niego.
- Hej, panie wynocha z mojego trawnika, bo zaraz wezwę policje- jeszcze bardziej zmrużyła oczy-
przeklęci narkomani, teraz to wszędzie ich pełno- mamrocząc coś pod nosem poszła wolno do swego domu.
Maks zerwał się na równe nogi, jakaś kobieta z dzieckiem, dziwnie na niego patrząc przeszła na drugą stronę chodnika, Maks był kompletnie zdezorientowany, przypomniał sobie walkę z psem, tylko jaki to był pies, ach tak wilczur, ale co się z nim stało, zastanawiał się.
Nagle poczuł silny ból głowy, dotknął owe miejsce gdzie ból był najsilniejszy i zobaczył krew, no tak przy upadku zranił się w głowę, chciał wrócić do domu, ale zakręciło mu się w głowie i o mało co się nie przewrócił.
Za plecami usłyszał głos kobiety-
- przepraszam, czy mogę panu w czymś pomóc- Maks odwrócił się- była to przystojna kobieta po czterdziestce, ubrana w białą kurtkę i materiałowe szare spodnie, włosy kasztanowe starannie były upięte złotą spinką w kok, oczy miały szczery chętny do pomocy wyraz.
- jestem lekarzem, pan krwawi, proszę pójść ze mną za rogiem znajduje się mój gabinet, jestem doktor Marta Lig.
Przedstawiła się grzecznie i posłała Maksowi promienny uśmiech.
Maks jednak nie chciał z kobietą iść, ale wiedział, że nie uda jemu się jej pozbyć, więc nie stawiał oporu.
Gabinet był bardzo zadbany, ściany miały intensywny kolor cytryny, opatrzywszy Maksa Marta po dłuższej ciszy rzekła.
- miał pan dużo szczęścia, ta rana jest powieszchowna, szybko się zagoi...
- mam na imię Maks- wychsząkał- dziękuje...
- miło ciebie poznać, powiedz mi co się stało, zasłabłeś czy co?
Maks zastanowił się przez chwilę, właśnie chciał coś powiedzieć kiedy w drzwiach gabinetu usłyszał obcy głos kobiety
- cześć ciociu Marto-
odwrócił się i zobaczył, piękną, drobną, szczupłą dziewczynę miała może ze 23 lata, była dość blada, długie krucze, lekko falowane włosy opadały jej na plecy, oczy błękitne- w życiu nie widział tak pięknych oczu- usta pełne, miękkie, blado różowe.
Ubrana była w fioletową bluzkę, opinającą z małym zakończonym w szpic dekoldem, widać było zarys kształtnych piersi, i czarną do kostek spódnicę,
na palcu miała ogromny srebrny pierścień z rubinem, klejnot intensywną czerwienią połyskiwał, przy sztucznym oświetleniu gabinetu
Przeciwieństwo Agnieszki pomyślał, ale zachwycony był pięknem dziewczyny...
Uśmiechnęła się promienie do Maksa, po czym spojrzała na ciotkę-
- ciociu wychodzę dzisiaj, będę bardzo późno-powiedziała.
-dobrze Dorotko- ciotka uśmiechnęła się do dziewczyny i z powrotem odwróciła się w strone Maksa.
Dziewczyna, obróciła się i zawołała- choć Ares idziemy-
Maks z zaciekawianiem spojrzał w jej stronę i ku przerażeniu zobaczył ogromnego czarnego wilczura, który z zadowoleniem pobięgł za swoją właścicielką.
Czy to możliwe, czy to ten sam pies...
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

- Przepraszam - Maks krzyknął za Dorotą. Zerknął na Martę. - Przepraszam Cię, ale muszę juz leciec. Dziękuję za pomoc. Mam nadzieję, że będę w stanie się jakoś odwdzięczyc.
- Ja również. Do zobaczenia - Marta zdjęła lateksowe rękawiczki i odwróciła się do biurka. Dorota zerknęła przez ramię, jak nieznajomy ją zawołał.
- Tak, słucham pana?
- Dzień dobry, przepraszam, ale mam pytanie. Nie przeszkodzę Ci zbytnio?
- Zdaje się, że idziemy w tym samym kierunku, więc nie widzę przeciwwskazań - Dorota usmiechnęła się promiennie do Maksa. Ten poczuł dziwne łaskotanie w dole żołądka. Starał się unikac jej wzroku. Spojrzał w dół i jego wzrok stanął na czarnym psie. Ten wpatrywał się na niego swoimi czarnymi jak smoła oczyma, wywalił jęzor, przekręcił pysk i zaczął wesoło dyszec. Maks jakoś nie mógł uwierzyc, że to ten pies mógł go zaatakowac, jednak musiał zapytac.
- W zasadzie, to mam tylko jedno pytanie. Czy to możliwe, żeby twój pies mógł byc tej nocy poza domem?
- Ares? Niemożliwe. Na dwór wychodzi tylko ze mną. A w nocy siedzi w domu. Wie pan, lato się powoli kończy, więc już noce nie są takie ciepłe. Okna pozamykane, drzwi z oczywistych powodów równiez. Sam pan widzi, że to raczej nie jest możliwe, żeby przecisnął się przez ścianę - Dorota uśmiechnęła się, dając do zrozumienia Maksowi, że ostatnie zdanie było powiedziane pół-żartem. A czemu pan pyta?
- Może nie pan, dobrze? Nie lubię, jak ktoś daje mi więcej lat, niż mam w rzeczywistości. Maks jestem. A pytam, bo ostatniej nocy zaatakował mnie pies bardzo podobny do twojego.
- Ares? Zaatakowac kogoś? Ten pies to istna pluszowa zabawka - Maksowi zrzedła mina na wieśc o pluszowej zabawce. Dorota ciągnęła dalej - Ares ma pięc lat. Mam go praktycznie od jego urodzenia. I przez te pięc lat usłyszałam tylko raz, moze dwa, jak zaszczekał - Maks otworzył drzwi wyjściowe, przepuścił Dorotę z psem i sam wyszedl na zewnątrz. W twarz uderzył go zimny wiatr. Była połowa września i rzeczywiście zaczęło się robic nieprzyjemnie na dworzu. Zapiął swoją kurtkę pod szyję.
- Cóż, dziękuję w takim bądź razie - Maks zerknął na prawo i zobaczył swoj samochód na podjeździe. Dziwne - pomyślał. Nie wiedział, że w willi obok jest gabinet lekarski. Kiedy doszli chodnikiem do jego podjazdu, pożegnał się z Dorotą i podszedł do samochodu, zobaczyc, czy wszystko jest okej.
- To pański...khym...to twój samochód? - Dorota popatrzała się na Maksa. - Ładny.
- Dziękuję. Tak, to mój samochodzik. Moje małe, spełnione marzenie - Maks uśmiechnął się pod nosem.
- No cóż. Gratuluję spełnienia marzeń. Ja już muszę leciec. Mam nadzieję, że będziemy się częściej widywac.
- Mam nadzieję, że w przyjemniejszych okolicznościach - dodał Maks i odprowadził wzrokiem dziewczynę, aż ta zniknęła za rogiem. Ten pies nie dawał mu spokoju. Coś w nim było nie teges. Wyszukał w kieszeni kurtki klucze do domu, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zdjął buty i kurtkę, wszedł do łazienki i odkręcił gorącą wodę do wanny. Zdjął koszulę. Mięśnie go już nie bolały. Postanowił sobie zrobic gorącą herbatę. Nie ma to jak mocny, gorący Earl Grey prosto z Anglii na wszystkie smutki. Wszedł do kuchni. Jęknął z przerażenia i wycofał się o krok. Na stole, pośród brudnych talerzy i szklanek, spokojnie leżał sobie pistolet dziewięc milimetrów. Ten sam pistolet...
Crowley
Dyskusjoholik
Dyskusjoholik
Posty: 549
Rejestracja: 2009-01-08, 18:16

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Crowley »

Maks wyszedł na ulice i zobaczył, że miasto tętni życiem. Ulica z koszmaru musiała być za rogiem. Zdecydował się tam pójść. Po drodze zastanawiał się co mogło się stać po wyjściu Agnieszki tamtego wieczora. Gdy dotarł na miejsce spostrzegł coś dziwnego. Na środku ulicy, w miejscu w którym zastrzelił psa były widoczne ślady krwi. Nie zważając na ruch panujący na jezdni pobiegł do tego miejsca. Gdy dotknął krwi, wydawała się być świeża. Zobaczył, że otoczenie wokół niego zaczęło się rozmywać...
Nagle zobaczył, że leży na ziemi przygnieciony przez ciężkie zwierzę. Zorietował się, że koszmar zaczął się na nowo. Ciało psa upadło na beton. Maks podniósł się na nogi i poprawił ubranie. Były teraz na nim ślady krwi zastrzelonego zwierzęcia. Rozejrzał się wokoło, ale nie wybaczył żywej duszy. Chciał żeby, to wszystko się już skończyło. Chciał obudzić się w swoim łużku, jakby to był tylko sen. Ale, to nie był sen i on o tym wiedział. To było coś realnego i działo się naprawdę. Nagle przeszedł go niemiły dreszcz.
- Kur*a, ogarnij się. - pomyślał.
Nagle prawa ręka zesztywniała mu do tego stopnia, że pistolet upadł na ziemię. Podniósł go prawie natychmiast, wziął do lewej ręki zabezpieczył i wsunął za pasek od spodni. Spojrzał na swoją prawą dłoń i zginał palce, chcąc odzyskać pełną sprawność. Nagle usłyszał odgłos, jakby pękniętej z trzaskiem deski. Rozejrzał się, ale nadal było pusto. Latarnie świeciły coraz słabszym blaskiem. Przynajmniej tak wydawało się Maksowi. Na skraju jednej z ciemnych uliczek leżał pluszowy miś. Miś tak przez niego znienawidzony. Podbiegł do niego i podniósł go. Dostrzegł, że guzikowe oko, które przed godziną ledwo się trzymało teraz było mocno przyszyte. Stał na skraju światła latarni i patrzył w niezgłębioną ciemność wąskiej uliczki. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności zobaczył postać idącą w jego stronę. Wyglądała jak mnich. Zatrzymała się pół metra od niego, na skraju ciemności. Nadal była słabo widoczna, ale nie aż tak by nie dostrzegł ludzkiej twarzy.
- Kim jesteś? - wymamrotał - Co tu się stało?
Nagle postać błyskawicznym ruchem ręki chwyciła go za szyję. Nie mógł złapać oddechu. To była nieludzka siła. Szarpał się, ale bez skutecznie. Postać zdawała się być z kamienia. Jej ręka w miejscu gdzie oświetlało ją światło latarni, była całkowicie spalona. Przypieczone kawałki mięsa wydawały się odłazić od kości. Maks zdołał w końcu wydobyć broń, błyskawicznie odbezpieczył i bez namysłu wystrzelił prosto w twarz mnicha. Sam upadł na ziemię i spostrzegł, że postać rozpłyneła się w powietrzu.
Na ścianie została tylko plama krwi.
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

Ocknął się, Matko Najświętrza, to był tylko sen, oblał go zimny pot zaczął się trząść- chyba wariuję, musiałem przysnąć na tym cholernym krześle-
porozglądał się po kuchni, panowała cisza, odetchnął głęboko...

Ale co z tym pistoletem, przecież...
Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, ok. wczoraj źle się czuł, miał urojenia z maskotką i czyjąś nogą, może pistolet również okazał się urojeniem, w końcu wzrok miał dobry, w wojsku najlepiej strzelał, a jednak w psa nie trafił, jedyne wytłumaczenie tego to to, że jednak nie miał przy sobie tamtej nocy w ogóle pistoletu!
- Boże, co się ze mną dzieje- usiadł spokojnie na krześle, głowa jeszcze trochę go bolała, ale już nie było tak źle, może powinien w końcu zadzwonić do Agnieszki, porozmawiać z nią, tak właśnie zrobi-
W telefonie rozległ się długi sygnał oczekiwania-
Tak słucham - odezwał się głos kobiety po drugiej stronie.
- cześć to ja Maks, chciałbym z Tobą porozmawiać, nie przeszkadzam?
- nie, nie przeszkadzasz, ale nie mamy o czym rozmawiać, muszę wszystko przemysleć.
- ale co chcesz przemyśleć, czy nasz związek już się dla ciebie nie liczy, co się z Tobą dzieje do jasnej cholery!
-Maks to z tobą cos się dzieje, po tragicznej śmierci twoich rodziców i brata stałeś się nie do zniesienia, jeśli chcesz, żebym dalej z tobą była to musisz się zmienić i tyle, jak na razie muszę od ciebie odpocząć, nie mam ci nic więcej do powiedzenia, część...
-Aga- szepnął, ale dziewczyna już się rozłączyła, powoli odłożył słuchawkę.
Usiadł na kanapie, otworzył Martini i wypełnił trunkiem całą kryształową szklankę.
Minął dzień, pił od popołudnia, brakowało mu Agnieszki, jakby teraz chciał żeby była obok niego, uwielbiał jej ogniste loki, wąskie usta i piwne oczy...ach te baby, pomyślał, był już pijany, osunął się wzdłuż kanapy i zasnął.
Sen miał nie spokojny, śnił o tym jak idzie nocą ulicami, dochodząc do pięknego gotyckiego kościoła św Mateusza, który znajdował się w dzielnicy Korczaka, chciał wejść do środka, ale jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa, nie mógł się ruszyć, zaczął rozglądać się nerwowo, nagle pare metrów od niego usłyszał, że coś idzie w jego stronę, był to ogromny czarny wilk, warczący wściekle trzymający w zębach srebrny pierścień z rubinem.
Do jego uszu dotarło podniecające westchnienie kobiety, w tym momencie poczuł silny ból w klatce piersiowej...Obudził się zalany potem, była godzina 3.00 w nocy...
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

Panie i Panowie. Od tej pory chciałbym, abyśmy jeszcze coś uzgodnili. Każdy z nas, chcąc kontynuowac wątek, niech napisze krótki post w stylu "moja kolej", albo "teraz ja", albo "poczekajcie, bo zaraz coś napiszę". Coś w tym stylu. Odczekac spokojnie 5-10 minut, i wtedy wyedytowac ten sam post, i jechac z tematem. Tak będzie najlepiej. Żeby nie było tak, że każdy pisze dwie różne kontynuacje tego samego. I później się kupy nie klei. Myślę, że to dobry pomysł i że tak powinniśmy robic.

Pozdrawiam.

PS - Crowley, przeczytaj wszystkie posty i postaraj się kontynuowac wątek Dagmary, w którym Maks budzi się ze snu o godzinie 3.00 nad ranem. Myślisz, że dasz radę? x)
Crowley
Dyskusjoholik
Dyskusjoholik
Posty: 549
Rejestracja: 2009-01-08, 18:16

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Crowley »

Poczuł, że jest głodny. Podszedł do drzwi kuchennych i otworzył je. W środku panowała całkowita ciemność. Zapalił światło i otworzył drzwiczki lodówki. W środku było pusto, gdyby nie liczyć niedopitego piwa. Wyjął je i pociągnął z butelki. Spojrzał na zegarek.
- Dziesięć po trzeciej - powiedział do siebie - Koniecznie muszę coś zjeść.
Podszedł do okna. Na ulicy było całkiem pusto. O nie. Znowu? Pomyślał. Ale nagle nadjechał samochód i Maks zrozumiał, że wszystko jest jak należy. Dopiero teraz zauważył jak mocno wali mu serce. Przemył twarz w kuchennym zlewie, wziął kluczyki i wyszedł na zewnątrz. Odpalił samochód i ruszył w kierunku najbliższej, całodobowej restauracji. Ulice były prawie puste. Co jakiś czas mijał kilku bezdomnych kręcących się w pobliżu śmietników. W końcu zobaczył świecący szyld restauracji. Robił się coraz głodniejszy. Szybko zaparkował auto na niemal pustym parkingu i wszedł do środka. Ekspedient stojący za ladą był przebrany w czerwony strój firmowy. Jego twarz była wyschnięta, a wystające kości policzkowe sprawiały nieludzkie wrażenie.
- To co wczoraj? - zapytał miękkim głosem sprzedawca.
- Ee... Ale ja - zająknął się - ja przecież jestem tu po raz pierwszy.
Awatar użytkownika
Spock
Administrator
Administrator
Posty: 1961
Rejestracja: 2007-02-19, 17:23
Lokalizacja: Kraina Latających Siekier
Komentarze: 7

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spock »

- Pan żartuje - odparł ekspedient - Jest pan naszym stałym gościem od 7 lat. Co tydzień przychodzicie do nas na kolacje - pan i pańska małżonka. To co podać ?
- Eee.. niech będą łazanki - powiedział na odczepnego. Musiał coś zjeść i się zastanowić.

Po kolei, po kolei. Jeszcze raz wszystko ułożyć. Rozmawiał z Agnieszką, najwyraźniej się pokłócili. Nie miał wprawdzie pojęcia o co mogło pójść, ale wszystko na to wskazywało. Dobrze. Niech tak będzie. Wyjaśni to później. Ale co ona mówiła o śmierci rodziców i brata ? Przecież wszyscy troje żyją, widział ich zaledwie przed miesiącem ! Brat miał wyjechać na jakiś kontrakt, podobno dobrze płatny, a ojciec niedawno dostał nagrodę za swoje badania, było o tym głośno w gazetach. Gdyby coś im się stało, wiedziałby o tym, musiałby się dowiedzieć. Nie dałoby się tego przegapic, to po prostu niemożliwe. Pojedzie do ojca, porozmawiają i coś się wyjaśni. Tak, to właśnie musi zrobić.

- Proszę uprzejmie, łazanki dla pana - głos kelnera wyrwał go z zamyślenia.
- Dziękuję. Czy słyszał pan o tych odkryciach doktora Martensa ? [czyli jego ojca]
- Tak, oczywiście - westchnął kelner - wszyscy przecież słyszeli...
- To niesamowite, prawda ? Setki lat szukaliśmy odpowiedzi, a teraz nagle przed nami cały świat, jakie możliwości...
- Dwa siedemdziesiąt jeden się należy - uciął szorstko kelner i oddalił się.

Max nie zwrócił zbytniej uwagi na ten ton. Zjadł szybko - Ależ ja byłem głodny ! - i skierował się do wyjścia. Na dworze już zaczynało świtać. Horyzont na wschodzie jarzył się różowo - złotą łuną wstającego słońca.
Niedaleko stała śmieciarka. Dwóch śmieciarzy kończyło właśnie ładować kubeł.

- Jak stąd dojechać na Aleję Akacjową ? - Spytał gdy podszedł bliżej
- Co ? Gdzie ? - zapytany nie krył zdumienia - Panie, a po co tam jechać ? Czyś pan zdurniał ?
- Mój ojciec tam mieszka - powiedział Maks z irytacją - Pomożecie mi czy nie ?
- A idź pan w cholerę. Ja tam chcę jeszcze trochę pożyć !
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

- nie rozumiem pana w ogóle- powiedział Maks
- słyszałem, że w tamtych okolicach, panuje jakaś sekta czy co, chorzy ludzie, czczą jakiegoś tam diabła Beliala czy jakoś tak, ludzie tam w ogóle w nocy nie wychodzą bo się boją, zakapturzonych postaci.
- pan chyba żartuje- zaśmiał się Maks- sekta? zakapturzeni? to jakaś paranoja...
-oj nie wiem, mówie tylko to co słyszałem, przeprowadzają tam jakieś eksperymenty, żeby demon mógł wejść w nasz wymiar, czy coś takiego, ale do tego potrzebują mocy potężnej czarownicy...-
sprzedawca zrobił skwaszoną minę- na Korczaka też grasują...
- wystarczy- odrzekł Maks- dziękuje za wszystko i dowidzenia.
Zasunął za sobą czerwone krzesło, zapiął kurtkę i wyszedł.
Na zewnątrz panował hałas ruchu ulicznego, musi jednak zadzwonić do ojca, ale najpierw odwiedzi kościół św Mateusza, dawno tam nie był.
Ksiądz Adam powitał go serdecznie, znali się jeszcze ze szkolnych lat- witaj Maksie, dawno cie tu nie było.
- cześć Adamie, również miło ciebie widzieć, przyszedłem troszkę tu posiedzieć i porozmyślać...
-Oczywiście, ja niestety nie mogę tobie towarzyszyć, muszę iść do zachrystji, więc do zobaczenia-
Maks długo spoglądał jak Adam się oddala, był w jego wieku, ale chudy niczym patyk...
Gdy Adam zniknął za drzwiami, Maks zaczął się rozglądać po kościele i ku swemu ździwnieniu w lewym rzędzie ławek z tyłu, siedziała Dorota, ogarnęła go na jej widok radość, dziewczyna również go zauważyła i pomachała ręką.
Z uśmiechem na twarzy podszedł do dziewczyny- witaj, nie spodziewałbym się nigdy, że dzisiaj ciebie tu spotkam.
- ja również witam- uśmiechnęła się- ale, niestety długo tu nie pobędę, właściwie to już miałam wychodzić...
- jeśli nie masz nic w planach to moglibyśmy ten dzień spędzić razem-urwał nagle, rety co ja robię pomyślał, ledwo ją znam, jeszcze weźmie mnie za jakiegoś zboczka czy co.
- zgoda, będzie bardzo miło jeśli bliżej się poznamy- odpowiedziała tak spokojnym namiętnym głosem, że aż Maksowi zrobiło się gorąco.
Wyszli razem z kościoła, dzień był piękny, przyglądał się Dorocie uważnie, ubrana była w turkusowy sweterek, odsłaniający zgrabne ramiona i białe dzinsy, była o wiele niższa od niego, on miał z 185m, ona chyba z 160, ale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Spędzili cały dzień razem, byli na długim spacerze i rozmawiali o wszystkim, nawet się nie spodziewał, że mają tyle wspólnych cech, okazało się nawet że Dorota jest sierotą, jej matka popełniła samobójstwo, strzelając sobie w głowę, a ojca w ogóle nie zna, wychowywała ją ciotka Marta.
Robiło się już ciemno, Maks spojrzał na dziewczyne i zapytał- masz może ochotę na przejażdżkę?
Oczywiście nie chce się narzucać- zamamrotał. Dziewczyna jak dziecko się ucieszyła i bez oporu się zgodziła.
Jechali leśną drogą, piękne miejsce, nie daleko są jeziora, na które bardzo lubił jeździć z Agnieszką choć ta zawsze marudziła i narzekała na robaki, ech...
Dorota zauroczona była owym miejscem, opowiadała jak z ciotką będąc dzieckiem, bardzo lubiła chodzić po lasach, Maks słuchał jej uważnie, własnie chciał coś powiedzieć, kiedy przez drogę przeskoczył ogromny czarny pies, który zniknął w krzakach. Zahamował gwałtownie- cholera co za czort- spojrzał na dziewczynę, była przerażona widokiem zwierza, cała drżała. Maks złapał ją za ręke i powiedział spokojnie- nic się nie stało, to jakiś bezdomny pies, a ten samochód ma nie zawodne hamulce- te słowa uspokoiły ją trochę ale nie do końca, zresztą sam był trochę przerażony
- mam pomysł, pojedziemy do mnie i zrobię ci coś ciepłego do picia, no, zgadzasz się?
Dorota na zgodę pokiwała głową. Pojechali dalej.
Zaparkował przed domem, otworzył drzwi dziewczynie, cały czas jednak myslał o tym czarnym psie...- przestań już- pomyślał. Weszli do środka. W domu panowała cisza i nie mały bałagan.
- wybacz za ten syf, ale nie miałem kiedy posprzątać, czego się chcesz napić, może gorącej czekolady, kawy, herbaty? Spojrzał w jej oczy, nagle zapragnął ją pocałować- przestań, co ty wyprawiasz, nie możesz...pomyślał, dziewczyna tylko się uśmiechnęła i powiedziała- możesz...
Maks był zdumiony jej słowami, czy ona czyta w moich myślach?
Pocałował ją, najpierw delikatnie, później coraz gwałtowniej, osuneli się na łóżko, jak bardzo pragnął jej, czuł się wspaniale, ona ulegała mu, był zachwycony, oczarowany, była tylko jego i tak już zostanie...
Po czterech razach, zasnęli jak dzieci, przytuleni do siebie.
3.15, obudziło go drapanie do drzwi, coś się do domu dobijało, wstał cicho, otworzył szafkę i wyciągnął pistolet, po cichu podchodził do drzwi, słychać było sapanie i warczenie, Dorota obudziła się, zaspanym cichym głosem zapytała.
- Maks, co się dzieje- i wtedy coś na zewnątrz dostało szału, zaczęło demolować drzwi, Maks wrzasną, broń wycelował w drzwi, światło w całym mieszkaniu zaczęlko szaleć, samo się włączało i wyłączało- co się ku*wa dzieje!- krzyknął, Dorota również krzyknęła-
-Odejdź, zostaw mnie w spokoju!- rozpłakała się i wtedy wszystko ucichło.
Maks doskoczył do drzwi i to co z nich zostało otworzył gwałtownie, na wycieraczce leżał pluszowy miś. Kopnął zabawkę- wypier*dalaj- syklął- w oddali zauważył 4 zakapturzone postacie, które po sekundzie zniknęły za krzewami, nie wiedział czy ze złości było to przywidzenie, czy też nie.
Porozgladał się dookoła domu, cisza, ani żywej duszy,
drzwi jednak wygladały, jakby niedźwiedź w nie uderzał.
Wściekły jak szerszeń, zatrzasną je gwałtownie.
Wrócił do Doroty, płakała, przytulił ją czule i powiedział opanowanym tonem- odeszło, już cichutko, nie płacz, jutro trzeba będzie wstawić nowe drzwi, nie wiem co się tu dzieje, ale mam zamiar się dowiedzieć, nie pozwolę, żeby coś ci się stało i nie dam się zwariować...
Nie spali już, Maks siedział w przedpokoju z bronią w ręku.
- co tu się ku*rwa dzieje- pomyślał...
Ostatnio zmieniony 2009-10-25, 16:17 przez Dagmara, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

nie piszcie, bo mam pomysła na kontynuację.

Dziękuję
:D

-- 2009-10-25, 18:42 --

Ej, dobra, kontynuujcie. Przepraszam was, ale właśnie próbowałem wyedytowac posta, pisałem przez godzinę, po czym pokazała mi się informacja, że nie mogę wyedytowac już posta, po czym wszystko, co pisałem, szlag jasny trafił ;/ Piszcie dalej.
Awatar użytkownika
Dagmara
Senior forum
Senior forum
Posty: 1535
Rejestracja: 2008-02-29, 18:57
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 1

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Dagmara »

Do południa nowe drzwi były już wstawione, Maks był z nich bardzo zadowolony, masywne dębowe antywłamaniowe.
Dorota, dzisiaj mało co się odzywała, zajęta była sprzątaniem domu, to co się w nocy wydarzyło bardzo ją przestraszyło, Maks martwił się o nią, okazała się częścią jego i nie mógł pozwolić na to by coś jej się stało.
Podszedł do dziewczyny, pocałował ją delikatnie i zapytał cicho-
- wszystko w porządku, czy mimo tego nocnego incydentu chcesz być ze mną, bardzo mi zależy na tobie i...
Dziewczyna popatrzyła na niego swymi błękitnymi oczami-
-tak, chce być z tobą, ale to wszystko to przecież nie twoja wina...-urwała.
- nie wiem czyja to jest wina, nie wiem co tu jest grane, ale dowiem się tego, powinnaś zadzwonić do ciotki Marty i powiedzieć, gdzie jesteś, pewnie się o ciebie martwi.
- dzwoniłam już do niej- uśmiechnęła się blado- nie ma nic przeciwko żebym z tobą była.
Kamień spadł mu z serca.
Pomyślał o Agnieszce,nie kochał jej, tak trzeba zakończyć wszystko...
Poszedł do kuchni, by zaparzyć herbaty, upewnił się czy broń znajduje się tam gdzie ją zostawił, tak była w danym miejscu, w tej samej chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
Podszedł do nich i otworzył powoli, w drzwiach stał stary jego znajomy policjant Staszek, był to przy kości mężczyzna, nie wysokiego wzrostu z ponurą miną, Maks poznał go w wojsku, nie za bardzo za nim przepadał.
-Cześć Maks- powiedział, zauważył jednak z tyłu Dorotę- echem, czy możemy pogadać na zewnątrz?
Maks spojrzał za siebie i zawołał do Doroty- skarbie będę na zewnątrz- wyszedł.
-Mów o co chodzi, nie mam za wiele czasu i do d upy się czuję...
-Ech, dzisiaj w nocy na rogu ulicy Klonowej znaleziono ciało Agnieszki, było zmasakrowane, odcięto jej prawą stopę, podcięto żyły i gardło..., przykro mi, wiem że, znaliście się długo...
Maks był w szoku, jak ktoś mógł zrobić coś takiego, ku*wa.
- dzięki, że się pofatygowałeś, żeby mi o tym powiedzieć.
Pożegnał znajomego i z martwą miną wszedł do domu.
Dorota widząc jego minę z przerażeniem zapytała.
- Co się stało.
Spojrzał na nią- Agnieszka, wiesz, moja była narzeczona, ech...została dzisiaj w nocy brutalnie
zamordowana- nie chciał jednak zdradzać dziewczynie szczegółów.
- o boże, jęknęła ze łzami w oczach...
Podszedł do dziewczyny bliżej i mocno ją przytulił.
Awatar użytkownika
Spooky Fox
Administrator
Administrator
Posty: 1976
Rejestracja: 2009-03-02, 02:05
Lokalizacja: Kłodzko
Komentarze: 6

Re: [zabawa] Wspólna powieść

Post autor: Spooky Fox »

Ciało rzeczywiście było w strasznym stanie. Głowa była praktycznie odcięta. Staszek nie chciał, aby Maks oglądał ciało, ale mimo wszystko, Maks nalegał. Sam wygląd ciała nie uderzył Maksa. Uderzyło go to, że to była bliska mu osoba. Mogli zerwac. Mogli się już nie kochac. Ale mimo wszystko nadal byli ze sobą blisko. Po takim czasie trudno nie byc. Zastanawiał się, jaki zwyrodnialec mógł to zrobic...łza pojawiła się w kącikach jego oczu.
____________________________________________________________

Tymczasem Dorota siedziała w pokoju gościnnym u Maksa w domu. Całe oczy, włącznie z cieniem, miała wymalowane na czarno, tak samo jak usta. Założoną miała na sobie czarną suknię, sięgającą jej do ud. Wstała z łóżka i weszła do środka wymalowanego wcześniej pentagramu. Na każdym końcu paliła się czarna świeca. Sam pentagram zdawał się byc wymalowany czerwoną farbą, albo...świeżą krwią. Dorota zamknęła oczy i po cichu zaczęła wymawiac jakąś dziwną modlitwę.
- Lik...adaneum para finale stancum - jej cienki, cichutki głosik przeistaczał się ze zdania na zdanie w coraz bardziej donośny głos. - Si terra Ak Atte Tzeentch. Dekon fa Ter! - głos zamienił się w krzyk. To już na pewno nie był głos Doroty. - Yyxun, Tzeentch adaneum! Lik finale Ak Atte! Powstań! - Dorota powróciła do swojego języka i ponownie krzyk zamienił się w cichy szept. - Powstań, mój towarzyszu. Musisz wykonac zadanie, jakie Nasz Pan nam zlecił! Powstań!
____________________________________________________________

Maks akurat wypisywał wszystkie papiery. Nagle, z dołu komisariatu dobiegł go odgłos wystrzałów i krzyli ludzi. Poczuł lekki wstrząs. Do pokoju wpadł jakiś policjant i spojrzał na Staszka.
- Szybko! Ktoś zaatakował komisariat. W zasadzie - mina policjanta pobladła. W zasadzie to nie ktoś, tylko coś. Wygląda jak...jak...
- Wyduś to z siebie! - krzyknął Staszek sprawdzając broń.
- Jak bałwan ulepiony z ziemi. Jak...jakiś golem - Staszek spojrzał na policjanta i uśmiechnął się. Wybiegł z pokoju. Maks nie wiedział czemu, ale dziwnie czuł, że to może byc prawda. I nie było mu z tym dobrze.
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „Off-topic”