autor: ayalen » 2013-10-27, 08:24
Glazery, dziekuje za analize, zauwaz jednak ze to jest Twoj odbior, a nie to co wychodzi ode mnie, Twoj odbior wzbogacony tym co znane jest Tobie- szczegolnie gdy mowa o ograniczeniach- zwrociles uwage ze to nie ja, a jednak Ty po raz kolejny zamykasz się w ramach niemozliwosci, stwierdzajac ze cos jest dla nas niedostepne? O lekach takze prawdopodobnie mowisz swoich- w kontekscie zagrozenia choroba lub szalenstwem, , poniewaz naprawde pojecia nie mam czego mialoby to dotyczyc? I trudno byloby mi opierac to co mowie na Twoim toku rozumowania, nie sadzisz? Nie czuje napiecia, raczej zdziwienie ze mozna az tak dopisywac swoje wyobrazenia do kogos, szufladkowac, lub zamiast rozmowy o jej przedmiocie- oceniac rozmowce na podstawie swoich- bezpodstawnych wyobrazen. Obchodzi mnie kazde zdanie wnoszace cos do tematu, natomiast nie interesuje mnie udowadnianie rozmowcy ze nie dorasta do czyjegos poziomu, ze nie ma racji, ze "to juz bylo" - takie to dziwne?
Mniejsza o to, jeszcze tylko sprostowanie- to nie sa moje idee wyssane z palca lub wyczytane gdzies tam, a wnioski plynace z doswiadczen, zgadza się- dla mnie swiete, i dla nikogo wiecej, poniewaz kazdy ma swoje doswiadczenia i wnioski. Swiete tak dlugo dopoki nie przejda w kolejne. To tytulem wyjasnienia.
Zgadzam się ze rozwoj jest nieskonczony, i nieograniczony, wiec meta wciaz jest przed nami, jednak punkt startu niezmiennie jest w nas, nierozpoznany powoduje nieswiadome podazanie po omacku. Wiesz, to jest taka subtelna roznica pomiedzy byc czyms, niczym a wszystkim.
Przy okazji, nie moge edytowac poprzedniego postu, a chce przeprosic Sothis, zbyt spiesznie i przez to pochopnie odczytalam jej slowa. Odniose się do sformulowan ktorych uzyla:
egocentryzm- poniewaz uwazam ego za tozsamosc formy, pozwalajaca zaistniec jako indywidualna jednostka wyloniona z jednosci- wystarczy zrobic obrot wokol wlasnej osi zeby zauwazyc ze zawsze jestesmy w centrum zdarzen, a pobocze, obrzeza wyznacza kres naszego postrzegania. Wiec problem widzialabym nie tyle w egocentryzmie, ile w nieuwzglednianiu faktu iz kazda jednostka stanowi centrum dla siebie. Natomiast solipsyzm, coz- nie zaprzeczam istnieniu rzeczywistosci obiektywnej, jednak powiedz- gdzie konczy się zakres postrzegania subiektywnego pomiedzy dwoma podmiotami, gdzie jest ta granica? Wiec za rzeczywistosc obiektywna uwazam wspolna czesc, zbior powstaly z dwoch lub wiecej widzen subiektywnych. Tak mi wyszlo z obserwacji, moze malo uczenie, ale zgodnie z logika- w przypadku jednego podmiotu wszystko co ow podmiot postrzegalby - stanowiloby widzenie subiektywne.
Glazery, dziekuje za analize, zauwaz jednak ze to jest Twoj odbior, a nie to co wychodzi ode mnie, Twoj odbior wzbogacony tym co znane jest Tobie- szczegolnie gdy mowa o ograniczeniach- zwrociles uwage ze to nie ja, a jednak Ty po raz kolejny zamykasz się w ramach niemozliwosci, stwierdzajac ze cos jest dla nas niedostepne? O lekach takze prawdopodobnie mowisz swoich- w kontekscie zagrozenia choroba lub szalenstwem, , poniewaz naprawde pojecia nie mam czego mialoby to dotyczyc? I trudno byloby mi opierac to co mowie na Twoim toku rozumowania, nie sadzisz? Nie czuje napiecia, raczej zdziwienie ze mozna az tak dopisywac swoje wyobrazenia do kogos, szufladkowac, lub zamiast rozmowy o jej przedmiocie- oceniac rozmowce na podstawie swoich- bezpodstawnych wyobrazen. Obchodzi mnie kazde zdanie wnoszace cos do tematu, natomiast nie interesuje mnie udowadnianie rozmowcy ze nie dorasta do czyjegos poziomu, ze nie ma racji, ze "to juz bylo" - takie to dziwne?
Mniejsza o to, jeszcze tylko sprostowanie- to nie sa moje idee wyssane z palca lub wyczytane gdzies tam, a wnioski plynace z doswiadczen, zgadza sie- dla mnie swiete, i dla nikogo wiecej, poniewaz kazdy ma swoje doswiadczenia i wnioski. Swiete tak dlugo dopoki nie przejda w kolejne. To tytulem wyjasnienia.
Zgadzam się ze rozwoj jest nieskonczony, i nieograniczony, wiec meta wciaz jest przed nami, jednak punkt startu niezmiennie jest w nas, nierozpoznany powoduje nieswiadome podazanie po omacku. Wiesz, to jest taka subtelna roznica pomiedzy byc czyms, niczym a wszystkim.
Przy okazji, nie moge edytowac poprzedniego postu, a chce przeprosic Sothis, zbyt spiesznie i przez to pochopnie odczytalam jej slowa. Odniose się do sformulowan ktorych uzyla:
egocentryzm- poniewaz uwazam ego za tozsamosc formy, pozwalajaca zaistniec jako indywidualna jednostka wyloniona z jednosci- wystarczy zrobic obrot wokol wlasnej osi zeby zauwazyc ze zawsze jestesmy w centrum zdarzen, a pobocze, obrzeza wyznacza kres naszego postrzegania. Wiec problem widzialabym nie tyle w egocentryzmie, ile w nieuwzglednianiu faktu iz kazda jednostka stanowi centrum dla siebie. Natomiast solipsyzm, coz- nie zaprzeczam istnieniu rzeczywistosci obiektywnej, jednak powiedz- gdzie konczy się zakres postrzegania subiektywnego pomiedzy dwoma podmiotami, gdzie jest ta granica? Wiec za rzeczywistosc obiektywna uwazam wspolna czesc, zbior powstaly z dwoch lub wiecej widzen subiektywnych. Tak mi wyszlo z obserwacji, moze malo uczenie, ale zgodnie z logika- w przypadku jednego podmiotu wszystko co ow podmiot postrzegalby - stanowiloby widzenie subiektywne.